Historia z niemieckimi patriotami przeradza się powoli w niebezpieczna farsę. Przypomnijmy sekwencję wydarzeń. Po ataku w Przewodowie Niemcy proponują, by ich samoloty włączyły się w pilnowanie naszej przestrzeni powietrznej. W weekend szefowa MON w Berlinie precyzuje – prócz myśliwców Niemcy są gotowe przysłać do Polski systemy obrony powietrznej Patriot. Nie ma jednak mowy o podarowaniu Polsce sprzętu, lecz o przysłaniu zestawów wraz z niemiecką załogą.
Mariusz Błaszczak w poniedziałek obwieszcza, że wita propozycję z satysfakcją i proponuje, by system stanął na granicy z Ukraina. Szczegółów nie było, ale pojawiły się informacje, że cała akcja ma dziać się w ramach NATO.
Czytaj więcej
Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak zaproponował, by niemieckie baterie Patriot zostały przekazane Ukraińcom. Władze Niemiec proponowały wcześniej, by systemy przeciwlotnicze były rozmieszczone na terenie Polski.
Tu jednak wchodzi na scenę prezes PiS Jarosław Kaczyński i udziela w środę wywiadu PAP, w którym tradycyjnie daje upust swej niechęci do Niemiec. Pytany o patrioty proponuje, by wysłać je na Ukrainę. Kilka godzin później minister Błaszczak ogłasza, że zaproponował Niemcom wysłanie patriotów zamiast do Polski na Ukrainę.
To szokująca propozycja. Oznacza przede wszystkim, że PiS chce wysłać na Ukrainę niemieckich żołnierzy obsługujących system. To zaś oznaczałoby włączenie NATO w bezpośrednie starcie z Rosją, czyli coś, czego sojusz od początku starał się uniknąć. Dlatego odrzucił propozycje Kaczyńskiego z marca, gdy ten ogłosił bez konsultacji z nikim, by na Ukrainę wysłać siły pokojowe NATO. Także teraz nikt nie zgodzi się na pomysły prezesa.