W Turcji wielu ludzi spędziło drugą noc w niskich temperaturach śpiąc w swoich samochodach lub na ulicach pod kocami, obawiając się powrotu do budynków, które zostały naruszone podczas poniedziałkowego trzęsienia ziemi - najbardziej śmiertelne w kraju od 1999 roku.
"Gdzie są namioty, gdzie są ciężarówki z jedzeniem?" powiedziała 64-letni Melek, z miasta Antakya, dodając, że nie widziała żadnych ekip ratunkowych.
- Nie widzieliśmy tu żadnej dystrybucji żywności w przeciwieństwie do poprzednich katastrof w naszym kraju. Przeżyliśmy trzęsienie ziemi, ale tutaj umrzemy z powodu głodu lub zimna - dodała.
Służby z każdą godziną podają coraz większą liczbę ofiar. W środę rano tureckie władze poinformowały, że oficjalnie potwierdzono śmierć ok. 8,5 tys. osób. W Syrii liczba ofiar wzrosła do co najmniej 2 530.
Prezydent Turcji Tayyip Erdogan ogłosił stan wyjątkowy w 10 prowincjach, ale mieszkańcy kilku zniszczonych tureckich miast wyrazili gniew i rozpacz z powodu, jak twierdzą, powolnej i nieodpowiedniej reakcji władz.