Bezsilni wobec tragedii. Czy Turcy mogli lepiej się przygotować na trzęsienie ziemi?

O tym, że trzęsienie ziemi dotknie tej części Turcji, było wiadomo od lat. Czemu władze się na to lepiej nie przygotowały?

Publikacja: 08.02.2023 03:00

Świadkowie opisują, że w ciągu paru minut wiele budynków zostało doszczętnie zniszczonych (na zdjęci

Świadkowie opisują, że w ciągu paru minut wiele budynków zostało doszczętnie zniszczonych (na zdjęciu Iskenderun, miasto portowe nad Morzem Śródziemnym w południowo-wschodniej Turcji)

Foto: EPA/ERDEM SAHIN

Południowo-wschodnia Turcja to jedno z miejsc na Ziemi o największej aktywności sejsmicznej. Jednak kataklizmu o tak tragicznych skutkach nie notowano tu od 1939 r. Do wtorkowego popołudnia liczba ofiar w Turcji przekroczyła 3,5 tys. (a na całym Bliskim Wschodzie ponad 5 tys.), 15 tys. osób było rannych, a kilka tysięcy budynków całkowicie zniszczonych. Zdaniem władz w Ankarze w dziesięciu miastach tej części kraju skutki kataklizmu odczuło 13 mln mieszkańców. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje jeszcze większą liczbę osób potrzebujących takiej czy innej pomocy: 23 mln.

Liczba ofiar śmiertelnych z godziny na godzinę będzie się niestety powiększała. Eksperci są zgodni, że pierwsze dwie doby są kluczowe, aby uratować osoby uwięzione pod gruzami. Potem szansa na przeżycie gwałtownie maleje. Tym bardziej, że w nocy z poniedziałku na wtorek temperatura w tej części kraju spadła poniżej zera i podobnie miało być kolejnej nocy.

Najnowszy bilans ofiar mówi o 5 894 zabitych i ponad 34 tysiącach rannych w Turcji. W Syrii zginęły co najmniej 1 932 osoby.

Trzęsienia wtórne

Osobnym problemem są trzęsienia wtórne, które mogą się pojawiać nawet wiele miesięcy po pierwszym kataklizmie. To o sile aż 7,8 stopni w skali Richtera odnotowano koło miasta Gaziantep w poniedziałek nad ranem, gdy ludzie byli pogrążeni we śnie – to kolejny czynnik pogarszający bilans tej tragedii. Jednak wczesnym popołudniem miejscowego czasu zanotowano trzęsienie o tak dużej mocy (7,5 stopnia w skali Richtera), że zdaniem ekspertów należałoby je traktować jako odrębny kataklizm. Także we wtorek ludzie trzymali się z dala od budynków w obawie, że ruchy tektoniczne doprowadzą do ich zawalenia. To dodatkowo utrudniało akcję ratowniczą.

Czytaj więcej

Prezydent Turcji wprowadził stan wyjątkowy w części kraju

Z całego świata do Turcji jadą ekipy ratownicze. Jednak dotarcie do epicentrum trzęsienia ziemi jest trudne, bo jazda głównymi drogami stała się niebezpieczna: wiadukty i mosty mogą się zawalić. Pozostają więc wąskie, górskie szlaki. Jeszcze jednym problemem są pożary, jakie wybuchły w porcie w Iskenderun, przez który mogłaby wieść najkrótsza droga do miejsc dotkniętych kataklizmem.

Asad zamknął granicę

Świadkowie relacjonują, że za każdym razem, gdy udaje się odnaleźć pod gruzami żywą osobę, słychać wołanie Allahu Akbar, Bóg jest wielki. Ale w podobny sposób tureckie ekipy ratownicze reagują i wtedy, gdy znajdują ciało osoby martwej. Niestety, często dochodzi do sytuacji, gdy mimo identyfikacji osoby uwięzionej pod zawalonym budynkiem pomoc jest niemożliwa: brakuje ciężkiego sprzętu.

Międzynarodowe ekipy ratownicze nie mogą nieść pomocy Syryjczykom

Prezydent Recep Erdogan ogłosił do odwołania stan wyjątkowy. W kraju zaczęła się jednak debata, czy możliwe byłoby uniknięcie takiej tragedii. Trzęsienie ziemi było wynikiem nacierania dwóch płyt tektonicznych: ta arabska parła na zachód na płytę anatolijską (turecką). Od lat było więc wiadomo, że w pewnym momencie powstała w ten sposób energia zostanie wyzwolona z katastrofalnymi efektami. Dlaczego mimo to konstrukcja tak wielu budynków nie została w tym celu wzmocniona? I dlaczego nie przygotowano planu natychmiastowej interwencji armii czy korpusu górników? – zadają sobie pytanie Turcy.

Ale jeszcze gorsza jest sytuacja w sąsiedniej Syrii. Tu do wtorkowego popołudnia oficjalnie zanotowano niespełna dwa tysiące ofiar śmiertelnych, choć rzeczywisty bilans trzęsienia ziemi jest niemal na pewno o wiele poważniejszy. Rządzący żelazną ręką krajem Baszar Asad nie zezwolił jednak na otwarcie turecko-syryjskiej granicy czy w ogóle innych dróg wjazdowych do kraju. To powoduje, że międzynarodowe ekipy ratownicze nie mogą nieść pomocy Syryjczykom. A kraj, który od 12 lat jest rozdarty wojną domową, sam ma bardzo mało środków, aby nieść pomoc ofiarom trzęsienia ziemi.

Południowo-wschodnia Turcja to jedno z miejsc na Ziemi o największej aktywności sejsmicznej. Jednak kataklizmu o tak tragicznych skutkach nie notowano tu od 1939 r. Do wtorkowego popołudnia liczba ofiar w Turcji przekroczyła 3,5 tys. (a na całym Bliskim Wschodzie ponad 5 tys.), 15 tys. osób było rannych, a kilka tysięcy budynków całkowicie zniszczonych. Zdaniem władz w Ankarze w dziesięciu miastach tej części kraju skutki kataklizmu odczuło 13 mln mieszkańców. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje jeszcze większą liczbę osób potrzebujących takiej czy innej pomocy: 23 mln.

Pozostało 85% artykułu
Klęski żywiołowe
Indonezja: Kolejny wybuch wulkanu. "Dziesięciokilometrowa kolumna popiołu"
Klęski żywiołowe
Ogromne pożary w pobliżu Los Angeles. Tysiące osób ewakuowano
Klęski żywiołowe
Cały kraj bez prądu. Znowu
Klęski żywiołowe
Powódź Hiszpanii: Władze wyślą z pomocą jeszcze więcej żołnierzy
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Klęski żywiołowe
Śmiertelne żniwo powodzi w Hiszpanii. Kto zawinił?
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje