To mogłaby być niezła turystyczna atrakcja, gdyby rzeczywiście turyści byli. W miejscu, gdzie Ren przepływa przez Bonn, z wody wynurzyła się amunicja i granaty z drugiej wojny światowej, tak niski jest stan wód. To pozostałości po walkach w obronie tzw. Linii Zygfryda, która wiosną 1945 roku miała stanowić obronę Niemiec przed natarciem aliantów.
Jednak statki wycieczkowe, którymi co roku przybywały do dawnej stolicy RFN dziesiątki tysięcy zwiedzających, nie mogą już się poruszać: brakuje wody. W miasteczku Kaub nieco powyżej Bonn wskaźnik pokazuje najniższy poziom wszech czasów: poniżej 30 cm. Odpowiada to w tym miejscu 1,6 metra głębokości rzeki, za mało dla większości jednostek.
Czytaj więcej
Strażacy z całej Europy, także z Polski, przybyli w piątek na ratunek Francji, aby walczyć z ogromnym pożarem. Ogień szalał również w Portugalii, a część Anglii stanęła w obliczu poważnej suszy.
Zejście z pokładu
– Ruch barek towarowych jeszcze się odbywa, ale w znacznie mniejszej skali – mówi Reutersowi Florian Krekel, rzecznik niemieckiej żeglugi śródlądowej. Jego zdaniem do tej pory tą kluczową arterią wodną przemieszczały się jednostki mogące udźwignąć 2,2 tys. ton ładunków. Teraz dopuszcza się maksymalnie 600 ton.
Oba brzegi Renu są usiane zakładami przemysłu ciężkiego, w tym przedsiębiorstwami chemicznymi i elektrowniami węglowymi. Część z nich już musiała zwolnić lub nawet całkowicie wstrzymać pracę, bo albo nie jest w stanie sprowadzić surowca, albo wysłać gotowych towarów. Ograniczona sieć kolejowa i transport drogowy nie są w stanie przejąć zadania, które od lat spoczywało na barkach Renu.