Ponad 300 nowych produktów do dezynfekcji zarejestrował w tym roku Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (URPL) na podstawie przyjętych na czas pandemii uproszczonych procedur. W rezultacie do prawie 4,3 tysięcy wzrosła na początku kwietnia łączna liczba produktów biobójczych zarejestrowanych w Polsce od wiosny zeszłego roku, gdy preparaty do dezynfekcji stały się deficytowym towarem.
Były nim krótko, bo szybko pojawiły się setki nowych producentów i importerów poszukiwanych biobójów. Hurtownie i półki sklepów zalała fala tych produktów.
Apel pielęgniarek
Jak jednak zaznaczają eksperci, gorzej jest z jakością. Potwierdza to Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych (NRPiP), która pod koniec marca b.r. zwróciła się do ministra zdrowia, prezesa URLPL i Głównego Inspektora Sanitarnego z apelem o wdrożenie systemu kontroli jakości środków do dezynfekcji wprowadzonych do obrotu podczas pandemii. Jak podkreśla NRPiP, na polskim rynku jest obecnie wiele dezynfektantów o nieprzebadanym laboratoryjnie składzie, wytworzonych z niezatwierdzonych surowców i o niepotwierdzonej skuteczności. Dodatkowo obowiązujące regulacje prawne otwierają furtkę dla nowych przedsiębiorców chcących produkować środki dezynfekujące bez przeprowadzania testów skuteczności.
Zastrzeżenia pielęgniarek potwierdzają wyniki analizy przeprowadzonej niedawno przez spółkę Medisept. Lubelska firma, która jest największym polskim dostawcą środków dezynfekcyjnych dla służby zdrowia, przebadała w swoim laboratorium 20 wybranych losowo produktów biobójczych powszechnie dostępnych w drogeriach sieciowych, supermarketach i w sprzedaży internetowej.
14 z nich budziło wątpliwość, najczęściej pod kątem sposobu oznaczenia, pozwoleń i dopuszczeń do obrotu, ale niekiedy też pod kątem walorów użytkowych.