W czwartek na szczycie Rady Europejskiej w Brukseli ostatecznie ma zostać ogłoszona decyzja dotycząca kolejnych sankcji wobec reżimu Łukaszenki, które zapewne uderzą w całe sektory białoruskiej gospodarki. To pokłosie interwencji władz w Mińsku, które 23 maja zmusiły do lądowania pasażerski samolot lecący z Aten do Wilna i aresztowały będącego na pokładzie opozycyjnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza.
Czytaj także: USA, Wielka Brytania i Kanada nakładają sankcje na Białoruś
Wprowadzenia tak zwanego piątego i zarazem najbardziej bolesnego pakietu sankcji domagała się przebywająca na Litwie liderka białoruskiej opozycji demokratycznej Swiatłana Cichanouska. Opozycja i Zachód domagają się uwolnienia ponad 500 więźniów politycznych i wolnych wyborów.
Miliardowe straty
– Sankcje uderzają w sektor naftowy, potasowy, tytoniowy, finanse publiczne, a nawet banki. W grę wchodzi całkowite embargo na import białoruskiej broni. Podmioty z UE nie będą mogły inwestować na Białorusi, kupować białoruskich obligacji lub udzielać tam jakichkolwiek kredytów – mówi „Rzeczpospolitej" Franak Wiaczorka, doradca Cichanouskiej ds. międzynarodowych, który osobiście uczestniczy w rozmowach z Brukselą w sprawie wprowadzenia sankcji wobec Mińska.