Statystyki, jeżeli chodzi o produkcję przemysłową w Polsce, wyglądają marnie. Dlaczego?
Mamy tąpnięcie. Po covidzie koniunktura w branży przemysłowej była bardzo dobra. To kwestia – najkrócej mówiąc – zaspokajania odłożonego popytu. Dlatego zeszły rok był jeszcze niezły. Dzisiejsze spowolnienie to efekt różnych czynników. Na przykład tego, że wiele firm planowało swoje inwestycje w oparciu o KPO. Miały dotyczyć transformacji cyfrowej czy energetycznej, wiele z nich byłoby współfinansowane właśnie z KPO. I teraz są w stanie zawieszenia. A brak takich inwestycji w przyszłości wpłynie na konkurencyjność naszej gospodarki. Często rozmawiam z kolegami z innych krajów, na przykład Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Oni pełnymi garściami czerpią z europejskich pieniędzy na odbudowę. Nasze firmy nie mają w tej chwili tej możliwości, muszą finansować się ze swojego kapitału lub z kredytów, które przy obecnym poziomie inflacji są bardzo drogie. To są potężne koszty.
Co oprócz braku pieniędzy z KPO decyduje o kiepskiej kondycji przemysłu?
Gdyby inne czynniki były pozytywne, to samo KPO nie byłoby elementem decydującym. Ale mamy wysoką inflację, wzrost kosztów prowadzenia działalności, wojnę, niepewność na rynku surowców. Wszystkie te czynniki powodują, że mamy trudną sytuację ekonomiczną. Nie sądzę, żeby się jakoś poprawiła w ciągu najbliższych miesięcy czy do końca roku. Oczywiście ma tu znaczenie również kalendarz wyborczy i plany polityków w warunkach rekordowego zadłużenia. Biznes będzie wyczekiwał.
Czy firmy tną koszty? Będą zwalniać pracowników?
W branżach, z którymi współpracujemy, to ostateczność. Tu firmy nie są jeszcze na tym etapie. Zatrudniają wysoko wykwalifikowanych specjalistów, których bardzo trudno byłoby odzyskać w warunkach poprawy koniunktury. W dodatku, tak jak wspomniałem, zeszły rok był dobry. Kontrakty zawarte wówczas są finalizowane i dzięki temu firmy, w tym nasza, mają jeszcze stabilne przychody i są w dobrej sytuacji finansowej. Pytanie, jak to będzie wyglądało w przyszłości, czy czeka nas zaciskanie pasa. Liczy się jeszcze oczywiście koniunktura międzynarodowa i tutaj na szczęście jest nieźle. My na przykład ciągle inwestujemy w naszą fabrykę w Mirkowie na Dolnym Śląsku i ciągle zatrudniamy tam nowych pracowników.
Ale to jest rodzaj potrzasku. Z jednej strony firmy zahamowały inwestycje i czekają, z drugiej – świat ucieka. Co robić?
Przede wszystkim zakończyć spory z Komisją Europejską, odzyskać wiarygodność i pozyskać w końcu środki europejskie na rozwój.
Ale niedawno ogłoszono duże inwestycje w Polsce, takie firmy jak Intel nie narzekają na brak wiarygodności.
To są inwestycje duże, ale punktowe. Jasne, że należy się z nich cieszyć, świadczą o przynależności polskiej gospodarki do światowego ekosystemu. Trzeba jednak pamiętać, że nasza gospodarka jest mocna dzięki małemu i średniemu biznesowi, któremu trzeba tworzyć warunki rozwoju. Zamiast tego mamy polityczne tematy zastępcze, jak chociażby temat imigrantów. Przecież polska gospodarka potrzebuje pracowników z zewnątrz i dla nikogo nie powinno to ulegać wątpliwości. Polska musi być otwarta na świat i różnorodność.