To on wymyślił, żeby już w miesiąc po inwazji kraje zachodu płaciły gigantyczne rachunki za gaz. 23 marca kary dla wspierających Ukrainę ogłosił Władimir Putin, ale to nie on był autorem tego pomysłu — przypomina Bloomberg. Wtedy rząd rosyjski robił wszystko, aby o czasie obsłużyć zadłużenie, a kurs rubla zjeżdżał na łeb na szyję. Za ratowanie waluty odpowiedzialna była doświadczona szefowa Banku Rosji, Elwira Nabiulina, która zresztą tuż po 24 lutego złożyła rezygnację ze stanowiska. Władimir Putin jej nie przyjął.
Maksim Orieszkin wówczas uznał, że najlepszym wyjściem w tej sytuację będzie zagranie wcześniej podpisanymi kontraktami gazowymi, konkretnie wyrzucenie ich do kosza. I automatycznie stał się najważniejszym z doradców prezydenta.
Każdy rubel idzie na wojnę
— Od tego czasu pod kierownictwem Orieszkina wszyscy zastanawiają się nad sposobami, które pomogłyby obejść sankcje i trzeba powiedzieć, że całkiem nieźle im to idzie. Tyle, że każdy rubel, który jest dzięki temu zarobiony, natychmiast jest wydawany na prowadzenie wojny — mówi Siergiej Guriew, ekonomista, który był doradcą Putina w pierwszych latach jego rządów, potem uciekł z Rosji do Paryża, gdzie dzisiaj jest rektorem prestiżowej uczelni Sciences Po.
Współpracując z Nabiuliną Orieszkin przyczynił się do uratowania kursu rubla, dzięki czemu gospodarka nie wpadła w głęboką recesję. W tej chwili jest ona znacznie płytsza, od tego, co prognozowano i wszystko wskazuje, że rosyjski PKB w tym roku zmniejszy się jedynie o 3,5 proc, a nie jak zakładano wcześniej — 7,5 proc. Kurs rubla już nie dołuje, także dlatego, że do Rosji napływają miliardy euro i dolarów za dostawy ropy i gazu.
To Orieszkin także wymyślił system płacenia rublami za dostawy gazu. W rozmowie z dziennikarzem Bloomberga nie chciał potwierdzić tego, co było powszechnie wiadomo w Moskwie. — Oceniam efekt korzystania z systemu ruble-za-gaz jako pozytywny – powiedział jedynie.