By pomóc krajom unijnym podnieść się z kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa, Unia Europejska przygotowała Fundusz Odbudowy. Jego budżet to ponad 672 mld euro. Pomoc z tej puli będzie przyznawana w postaci bezzwrotnych grantów i nisko oprocentowanych pożyczek. Polska będzie miała do dyspozycji ok. 57,3 mld euro (ok. 260 mld zł), w tym: 23,1 mld euro w formie dotacji, 34,2 mld euro w pożyczkach. Czas na wykorzystanie tych pieniędzy mamy do 2026 r. Jednak żeby je dostać, musimy, tak jak inne kraje, ratyfikować zgodę na uruchomienie Funduszu Odbudowy. Musimy też przedstawić Komisji Europejskiej do akceptacji Krajowy Plan Odbudowy. Czas na to mamy do końca kwietnia. Większość krajów unijnych takie plany już ma. Część wysłała jej już nawet do Brukseli. My, choć wedle zapowiedzi rządowych plan miał być gotowy długo przed końcem zeszłego roku, ciągle nie.
Czytaj także: Optymistyczne prognozy można schować do szuflady
W piątek rząd ma go wreszcie zaprezentować i wysłać do konsultacji społecznych.
„Nic nie wiemy"
– Nie przypominam sobie, aby ktoś ze strony rządowej rozmawiał z nami o KPO – mówi Tadeusz Truskolaski, prezes Unii Metropolii Polskich, prezydent Białegostoku. Dodaje, że kilka dni temu UMP dostała informację, iż można się zapisywać na debaty online nad poszczególnymi obszarami planu. Te obszary to: nowoczesna gospodarka, zielona transformacja, zielona mobilność, ochrona zdrowia i transformacja cyfrowa. Pierwsze debaty mają się odbyć na początku przyszłego tygodnia.
– Problem w tym, że UMP spotyka się raz w tygodniu, co wtorek. Nie przygotujemy więc swojej oceny i propozycji na pierwsze debaty. Wcześniej nie mogliśmy się do planu odnieść, bo przecież nic na jego temat nie wiemy. A potem rząd napisze do KE, że debata się odbyła – rozkłada ręce szef UMP. I zwraca uwagę na dużą rolę samorządów w wykorzystaniu pieniędzy z KPO.