Mimo nałożonych na Białoruś sankcji gospodarka tego kraju rośnie i w okresie od stycznia do sierpnia zanotowała 3-proc. wzrost PKB. Jednym z elementów tego sukcesu jest wzrost eksportu – przynajmniej tak twierdzą władze tego kraju. Wicepremier Nikołaj Snopkow chwalił się niedawno 36-procentowym wzrostem eksportu towarów takich jak samochody osobowe i ciężarowe, traktory, meble czy żywność.
Na wzrost białoruskiego eksportu zwrócił uwagę także polski portal specjalistyczny NaWschodzie, który przytoczył dane Belstatu, białoruskiego urzędu statystycznego, mówiące o tegorocznym wzroście eksportu do Niemiec rzędu 219,8 proc. i o pięciokrotnym wzroście sprzedaży towarów do Holandii. Gdyby te oficjalne statystyki pokrywały się z prawdą, mogłyby postawić pod znakiem zapytania skuteczność sankcji nałożonych na ten kraj.
Z danych za rok 2020 wynika, że Niemcy były trzecim, po Rosji i Chinach, zagranicznym dostawcą towarów na Białoruś. Przy czym wartość importu towarów z Niemiec stanowiła blisko dwie trzecie, a eksportu do tego kraju nieco ponad jedną trzecią wzajemnych obrotów handlowych. Odwrotne są proporcje w przypadku Polski – nasz kraj ma ujemne saldo handlowe z Białorusią.
Czytaj więcej
Dla reżimu Łukaszenki nie będzie w EBOR żadnych pieniędzy. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju nie planuje wznowienia współpracy inwestycyjnej z reżimem białoruskim.
Jednak dokładniejsza analiza danych nie powala z nóg: import z Niemiec – przypomnijmy, trzeciego po Rosji i Chinach partnera Białorusi – to zaledwie 5,1 proc. wszystkich importowanych przez naszego wschodniego sąsiada towarów i usług.