Amerykanie ostrzegli już swoich przedsiębiorców, że ryzyko związane z prowadzeniem działalności gospodarczej cały czas rośnie, tymczasem Hongkong nadal pozostaje najłatwiejszym miejscem, z którego można wejść na rynek chiński. Natomiast pod wielkim znakiem zapytania jest to jak długo taka sytuacja jeszcze potrwa i czy wpływy polityczne mocarstwa z północy nie przełożą się również na biznes.
Na razie banki, które mają swoje siedziby w Hongkongu zwiększają zatrudnienie, bo mimo pandemii biznes na południu Chin w regionie, gdzie położone są Shenzhen i Kanton cały czas się rozwija. Citigroup zapowiedział już, że wycofuje się z 13 rynków azjatyckich i europejskich, w tym także z Polski, ale w Hongkongu planuje stworzenie centrum zarządzania majątkami najbogatszych i przyjmuje nowych pracowników. BlackRock i Bank of America zgodnie informują, że nie widzą jakiegokolwiek wpływu napięcia politycznego na ich biznes w Hongkongu.
Czytaj także: Hongkong bardzo mocno przyciąga pieniądze z Chin
Dobrze ma się również giełda, zwłaszcza od czasu, kiedy chińskie władze ograniczyły możliwości ofert publicznych w Stanach Zjednoczonych. Indeks giełdowy rośnie, a Hongkong odnotuje rosnący napływ pieniędzy, podobnie jest zresztą w Shenzhenie i Szanghaju.
W takim razie jakie są powody do obaw? Nie brakuje ich. Zaczynając od systemu prawnego i stabilnych regulacji odziedziczonych jeszcze po Brytyjczykach. Jeśli pojawią się jakiekolwiek sygnały, że te systemy mogą być „zreformowane", inwestorzy naprawdę będą mieli nad czym się zastanawiać. Administracja amerykańska opublikowała w lipcu 2021 ostrzeżenie dotyczące prowadzenia biznesu zgodnie z nowymi przepisami, które obowiązują już w Hongkongu. Chodzi tutaj o bezpieczeństwo informacji i dostęp do wrażliwych danych biznesowych. Wiadomo również, że jest ogromne prawdopodobieństwo wprowadzenia w Hongkongu ustawy, która ujawni jakie firmy przestrzegają sankcji nałożonych przez USA na Chiny. To z kolei grozi przejęciem własności przez władze, bądź wieloletnimi procesami w miejscowych sądach.