Włochy, od dawna słabe ogniwo strefy euro, były pierwszą ofiarą pandemii i krajem, który najbardziej ucierpiał gospodarczo. To dlatego są największym beneficjentem unijnego Funduszu Odbudowy. Aż 190 mld euro z wartego 750 mld euro funduszu przypadnie temu krajowi. Rząd dołoży 30 mld euro z krajowego budżetu i za gigantyczną sumę 220 mld euro chce nie tylko skompensować straty spowodowane epidemią, ale przestawić tkwiącą od lat w stagnacji gospodarkę na nowoczesne tory. Plan inwestycji i reform przedstawił w poniedziałek we włoskim parlamencie Mario Draghi. Były prezes Europejskiego Banku Centralnego, a obecnie premier rządu na czas kryzysu, ma dokonać tego, co nie udało się jego poprzednikom.
Jądrem włoskiego programu odbudowy mają być wielkie inwestycje w ekologię i nowoczesne technologie. To zgodne z wytycznymi Brukseli: Europa ma wyjść z kryzysu bardziej zielona i cyfrowa. Draghi proponuje wydać 40 proc. pieniędzy na cele zielone, takie jak szybka kolej, transport niskoemisyjny czy gospodarka odpadami. Drugą kategorią będzie transformacja cyfrowa nie tylko biznesu, ale też niewydolnej administracji publicznej oraz szkół. Na to pójdzie 27 proc. pieniędzy. Premier mocno stawia też na przyciągnięcie do rynku pracy osób do tej pory zbyt mało na nim obecnych, jak kobiety, osoby starsze czy z niepełnosprawnością. Temu ma służyć m.in. tworzenie nowych żłobków i przedszkoli. Pieniądze pójdą też na reformę systemu sprawiedliwości. Bardzo długie terminy rozwiązywania sporów biznesowych zniechęcają do inwestowania.
Wydatki publiczne na przebudowę gospodarki po pandemii spowodują znaczący wzrost deficytu budżetowego do 11,8 proc. PKB, a długu publicznego aż do 160 proc. PKB, poziomu najwyższego w powojennej historii Włoch.
Włoski plan odbudowy ma trafić do Brukseli w tym tygodniu. 30 kwietnia upływa termin, choć KE już zapowiedziała, że nie jest nadmiernie przywiązana do tych formalności i plany poszczególnych państw mogą przychodzić jeszcze w kolejnych tygodniach. Na razie i tak pieniądze nie mogą być wypłacane, bo do tego potrzeba ratyfikacji decyzji o zasobach własnych UE, umożliwiającej Komisji pożyczenie na rynkach finansowych 750 mld euro. Większość krajów zakończyła już proces ratyfikacji, ale w kilku – w tym w Polsce – jeszcze to nie nastąpiło.