Mateusz Morawiecki w grudniu zgodził się na ambitny unijny cel obniżenia emisji CO2 o 55 proc. do 2030 r. Poprzedni cel wynosił 40 proc., dodatkowa redukcja wymaga więc dodatkowych kosztownych instrumentów i Polska chce tu sobie zapewnić możliwie komfortową pozycję. Szczegółowe propozycje legislacyjne Komisja Europejska przedstawi w połowie lipca. Tyle że taka legislacja jest przyjmowana w UE kwalifikowaną większością głosów, co oznacza, że opór Polski i kilku jej sojuszników z regionu może nie wystarczyć do zablokowania niechcianych punktów planu. Dlatego Morawieckiemu zależałoby, żeby możliwe szczegółowo o sprawie wypowiedziała się Rada Europejska, co byłoby jasnym sygnałem dla Komisji, jak ma działać. RE przyjmuje swoje dokumenty, tzw. wnioski, jednomyślnie, więc Polska miała nadzieję, że skutecznie zawalczy o swoje postulaty. Jednak się nie udało, co oznacza, że trzeba poczekać na propozycję KE.
Polsce w szczególności zależy, żeby indywidualne cele redukcji emisji CO2, które w całości mają się złożyć na unijny cel 55 proc., były oparte wyłącznie na zamożności kraju, czyli poziomie PKB na mieszkańca. Już w obecnym systemie to kryterium jest kluczowe, jednak ostateczne cele emisyjne są korygowane innymi wskaźnikami, takimi jak efektywność kosztowa. Chodzi o to, że taniej jest zmniejszyć emisję o tonę CO2 w Bułgarii niż we Francji. I przewodnicząca Komisji podkreśliła, że ten model zostanie utrzymany. – Zapewnia on sprawiedliwość między państwami i wewnątrz nich, ale też efektywność kosztów i innowacje. Mamy teraz wyższy cel, to i ambicje muszą być wyższe. I indywidualne cele też muszą odzwierciedlać ten wyższy poziom ambicji – powiedziała Ursula von der Leyen. Znacząca grupa krajów sprzeciwiła się proponowanemu przez Polskę zapisowi we wnioskach ze szczytu o oparciu indywidualnych celów tylko na PKB. Wśród nich była Holandia. – Dla nas kwestia efektywności kosztowej jest ważna. Różnimy się tu z państwami Europy Wschodniej – powiedział Mark Rutte, premier Holandii.
Obecnie około połowa emisji CO2 funkcjonuje w Europejskim Systemie Handlu Emisjami i to cena CO2 ma w rynkowy sposób zachęcać do redukcji emisji. Druga połowa jest poza ETS – zawarta w indywidualnych celach państw członkowskich. Zdaniem KE to nie działa dobrze. – Emisje CO2 w transporcie drogowym w ostatnich latach wzrosły – powiedziała von der Leyen. To dlatego KE zaproponuje włączenie transportu drogowego oraz budownictwa do ETS. To też nie podobało się Polsce, ale wiele krajów popiera ten postulat.
Ostatecznie wszystkie propozycje bardziej szczegółowych wniosków na unijnym szczycie zostały odrzucone, bo nie było dla nich jednomyślności. Przywódcy podpisali się pod ogólnymi zapisami i wskazali, że do dyskusji wrócą na szczycie pod koniec lipca, czyli po tym, jak KE przedstawi konkretne propozycje legislacyjne. Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, wyraził nadzieję, że Komisja weźmie pod uwagę wszystkie wątpliwości państw członkowskich.
Unijny szczyt zajął się także tematem pandemii. Tym razem dyskusja była raczej optymistyczna. Von der Leyen poinformowała, że w tym tygodniu połowa dorosłej populacji UE będzie zaszczepiona przynajmniej jedną dawką, a do końca lipca 70 proc. będzie w pełni zaszczepionych. To nawet miesiąc wcześniej, niż przewidywał plan sprzed kilku miesięcy, który wydawał się niemożliwy do zrealizowania. Teraz wyzwaniem jest przekazanie szczepionek biedniejszym krajom świata. Niektóre państwa UE już się zobowiązały do oddania części swoich dawek do końca roku – w sumie 100 mln. Oprócz tego UE pośredniczy w dostawach dawek od producentów – ma ich być 1,3 mld w tym roku. Po kosztach dla najbiedniejszych i z małym zyskiem dla średnio zamożnych.