Rynki finansowe we wtorek wciąż nerwowo reagowały na informacje dotyczące epidemii koronawirusa. Sesja w Azji nadal była zdominowana przez spadki. Południowokoreański indeks KOSPI spadł aż o 3,09 proc. (była to dla niego pierwsza sesja po Nowym Roku Księżycowym) a japoński Nikkei 225 spadł o 0,55 proc. Część indeksów jednak lekko zyskiwała w trakcie sesji odreagowując spadki z poniedziałku, np. nowozelandzki NZX 50 zyskał 0,1 proc. Sesja na wielu europejskich giełdach zaczynała się we wtorek od lekkich zwyżek. Dosyć szybko jednak te zwyżki przekształciły się na wielu giełdach w umiarkowane spadki, ale późnym popołudniem niemiecki DAX zyskiwał 0,5 proc. a polski WIG 20 rósł o 0,9 proc. Sesja w USA zaczęła się od zwyżek. Dow Jones Industrial zyskiwał na jej początku 0,2 proc. Informacje dotyczące epidemii nie nastrajały jednak do optymizmu. Władze Hongkongu wprowadziły ograniczenia na podróże z Chin, władze ChRL zablokowały wszystkie krajowe i zagraniczne wyjazdy grup turystycznych a w Japonii wykryto koronawirusa u człowieka, który nie odwiedził wcześniej chińskiego miasta Wuhan będącego głównym źródłem epidemii. Chińska Komisja Regulacji Papierów Wartościowych wezwała natomiast inwestorów, do „racjonalnego i obiektywnego" postrzegania sytuacji na rynkach w kontekście epidemii korona wirusa. Giełdy w Chinach mają zostać otwarte 3 lutego.
- Problemem jest to, że inwestorzy mają bardzo ograniczony wgląd w obecną sytuację w Chinach, praktycznie nie posiadają żadnej wiedzy na temat epidemiologii oraz wirusologii, nie mają pojęcia jak długo może potrwać epidemia ani jakie mieć skutki. Modele ryzyka nie są przygotowane na tę sytuacją - twierdzi Neil Wilson, analityk z firmy Markets.com.
Inwestorzy próbując ocenić ewentualne skutki epidemii dla gospodarki i rynków są skazani na snucie analogii do zachowania rynków w czasie poprzednich przypadków kryzysów zdrowotnych, takich jak epidemia SARS z 2003 r. – Przekaz inwestycyjny z tych epizodów jest taki, że rynki akcji mogą spaść o 10 proc. lub podobnie w ciągu 1-3 miesięcy, by później silnie się odbić. Negatywne efekty na wzrost gospodarczy są podobnie krótkotrwałe. Na przykład, gospodarki wschodzące Azji odbiły się o 11 proc. po lecie 2003 r. – przypomina Neil McKinnon, strateg z VTB Capital.
„Czynnik strachu jest wysoki i może nadal negatywnie wpływać na rynki" – piszą ekonomiści JPMorgan Chase. Z ich analizy wynika, że rynki akcji zwykle osiągają dołek podczas epidemii wtedy, gdy nowe przypadki zachorowań osiągają szczyt. W przypadku koronawirusa może być jeszcze zbyt wcześnie, by to stwierdzić. Chińskie władze informowały, że do wtorku było 4,5 tys. potwierdzonych przypadków zachorowań i 106 zgonów spowodowanych wirusem.
Jeszcze w drugiej połowie stycznia niektóre indeksy giełdowe (np. S&P 500, Dow Jones Industrial, DAX czy rosyjski RTS) ustanawiały rekordy. Niepokój związany z epidemią koronawirusa przerwał tę dobrą passę. Dow Jones Industrial, DAX, RTS, indyjski Sensex i brytyjski FTSE 100 znalazły się wśród indeksów, które wróciły na poziom z końcówki grudnia. Wiele indeksów może zakończyć styczeń na lekkim minusie. DAX stracił od początku roku 0,5 proc., brazylijski indeks Bovespa ponad 1 proc. a WIG 20 prawie 3 proc. O ponad 3 proc. zniżkował w tym czasie austriacki indeks ATX, a ponad 4 proc. spadły główne indeksy giełd w Tajlandii (SET) i na Filipinach (PSEi). Spośród znaczących indeksów giełdowych, najmocniej straciły od początku roku: argentyński Merval (około 5 proc.) i węgierski BUX (ponad 5 proc.).