W momencie pisania tego komentarza bitcoin kosztował 39 000 USD, a na Twitterze wydarzenia z rynku kryptowalut były szeroko komentowane. Nocne tąpnięcie to nie efekt kolejnych wpisów Elona Muska, ale doniesień z Chin. Jak informował Reuters: „Chiny zakazały instytucjom finansowym i firmom płatniczym świadczenia usług związanych z transakcjami kryptowalutowymi i ostrzegły inwestorów przed spekulacyjnym handlem kryptowalutami”. Kapitalizacja rynku krypto spadła poniżej 2 bln dol. W serwisie Cointelegraph można przeczytać, że w nocy doszło do największych od marca 2020 r. napływów bitconów na scentralizowane giełdy. To sygnał, że inwestorzy chcą zamieniać kryptowaluty na waluty fiducjarne, a więc sygnał niedźwiedzi.
Dla rynków akcji wydarzenia na rynku cyfrowych aktywów często traktowane są jako sygnał wyprzedzający. Jak to ujmował Wojciech Białek - to taki kanarek w kopalni, który ostrzega przed katastrofą. W tym kontekście nie dziwi fakt, że rano na parkietach dominowała czerwień. Nikkei225 spadał o 1,3 proc., a WIG20 po starcie sesji tracił 0,7 proc. Pod kreską, 0,4 proc., był też mWIG40. Z kolei o 0,1 proc. rósł rano sWIG80. Największe obroty były na Orlenie, KGHM i PKO BP. Akcje całej trójki taniały. O rosnącej awersji do ryzyka świadczył też fakt, że cena złota zwyżkowała rano do 1872 USD za uncję.