W piątek z rana WIG20 nieco odbija i sięgnął 1359 pkt. Zwyżki te są jak na razie mało przekonywujące. Po takiej sesji jak w czwartek trudno się jednak spodziewać dziś wzmożonej aktywności wśród inwestorów.

Po mocnym osłabieniu złotego dziś również polska waluta nieco zyskuje na wartości. Dolar wraca w okolice 3,90, a euro kosztuje 4,36 zł.

Inwestorzy mają oczywiście z tyłu głowy wczorajsze zapowiedzi głów państw i przedstawicieli banków centralnych. "Cały kataklizm zaczął się po nocnym przemówieniu Donalda Trumpa, które nie zaspokoiło oczekiwań rynków, ale jego druga fala miała miejsce po komunikacie EBC i konferencji prezes C.Lagarde. Rada Banku nie obniżyła dalej stóp procentowych, co prawdopodobnie jest rozsądną decyzją, choć taką, która krótkoterminowo nie ucieszyła rynek" - pisze Kamil Cisowski z DM Xelion. "Ważniejsze jednak było, że o ile skala zwiększenia QE o 120 mld euro miesięcznie jest imponująca, nie zapowiedziano zmian w regułach zakupów, co jak pisaliśmy we wcześniejszych komentarzach, było warunkiem uspokojenia rynku. Nowe TLTRO było swojego rodzaju oczywistością, więc nie mogło poprawić nastrojów. C. Lagarde dość wyraźnie odcięła się także od porównań z Mario Draghim, stwierdzając, że Bank pod jej kierownictwem nie będzie robił "wszystkiego co można", a ciężar ratowania europejskiej gospodarki spoczywa przede wszystkim na rządach" - dodaje Cisowski.

Oczywiście głównym tematem pozostaje koronawirus. Coraz więcej optymistycznych danych płynie z Chin, gdzie spada liczba nowych zachorowań.