Środowa sesja była zdecydowanie spokojniejsza od tych, których świadkami byliśmy w ostatnich dniach. Indeksy w Warszawie, ani nie spadały, ani nie rosły w tempie dwucyfrowym, a przecież w ostatnim czasie i takie dni się trafiały. Nie oznacza to jednak, że inwestorzy mogli narzekać na brak wrażeń. Na rynku wciąż rządzą emocje, a to przekłada się na dużą zmienność i częste zwroty akcji.
Środowe notowania zaczęły się od uderzenia podaży. Wystarczyło kilka minut, a WIG20 zjechał ponad 2 proc. pod kreskę. W normalnych warunkach taki ruch robiłby wrażenie, ale po tym, jak rynek w ostatnich dniach spadał nawet w dwucyfrowym tempie, można było mówić nawet o względnym spokoju. Jakby tego było mało poranna przecena trwała bardzo krótko.
Po godzinie od rozpoczęcia notowań WIG20 był już nad kreską i zyskiwał ponad 2 proc. To stawiało nas w gronie najmocniejszym rynków na Starym Kontynencie. Na wielu parkietach znowu bowiem dominował kolor czerwony. Mocno doświadczał on m.in. inwestorów w Niemczech, gdzie tamtejszy DAX tracił w ciągu dnia nawet ponad 5 proc.
Warszawa długo opierała się czynnikom zewnętrznym, co można też było wiązać z ogłoszonym przez rząd programem wsparcia gospodarczego na czas epidemii koronawirusa. Ma on wynieść 212 mld zł. Co prawda i wzrosty na GPW nie trwały zbyt długo, ale i niewielka przecena, z którą mieliśmy do czynienia od połowy sesji stawiała nas na uprzywilejowanej pozycji.
Nerwowo zaczęło się robić dopiero, kiedy do gry weszli inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie od startu notowań na Wall Street rzucili się do kolejnej wyprzedaży akcji. Tym samym WIG20 znalazł się po presją z którą już nie był w stanie sobie poradzić. Indeks momentami tracił już ponad 3 proc. i wydawało się, że końcówka dnia może przynieść kolejną falę mocnej przeceny.