Trzeci dzień tygodnia i trzeci dzień spadków na warszawskiej giełdzie. Na tym jednak nie koniec złych informacji. Znów przybrały one na sile, a Warszawa znowu była w ogonie Europy. Marzenia o tym, aby WIG20 wrócił powyżej poziomu 1600 pkt trzeba na razie odłożyć na później.
Dominacja podaży w środę nie podlegała praktycznie żadnym dyskusjom. Kolor zielony na parkiecie zagościł tylko na początku sesji. Przewaga byków była tak krótkotrwała, że ci, którzy przegapili pierwsze minuty notowań, mogli jej w ogóle nie zauważyć. W kolejnych fragmentach notowań ton nadawały już niedźwiedzie.
Po godzinie od rozpoczęcia notowań indeks największych spółek naszego parkietu tracił około 1 proc. Byki próbowały wyprowadzić jakąś kontrę, ale były to raczej próby nieudolne. W połowie sesji WIG20 tracił bowiem 0,8 proc., co było jednym z najsłabszych wyników w Europie. Większość rynków oscylowała przy poziomie zamknięcia z wtorku, a niemiecki DAX zyskiwał nawet 0,3 proc.
Były to jednak za słabe argumenty do tego, aby zmobilizować popyt na naszym rynku, Jak się okazało również udane otwarcie notowań w Stanach Zjednoczonych nie przekonało inwestorów w Warszawie do zwiększenia zakupów akcji. Stało się coś zupełnie innego. Mimo tego, że na Wall Street zagościł kolor zielony to w Warszawie byliśmy świadkami pogłębienia przeceny. WIG20 momentami tracił prawie 2 proc. W zasadzie sytuacja ta nie powinna dziwić bacznych obserwatorów wydarzeń rynkowych. Od pewnego czasu nasz parkiet pozostaje obojętny na wydarzenie zewnętrzne.
Stało się więc jasne, że środa będzie kolejnym dniem przeceny na naszym rynku. WIG20 ostatecznie stracił 1,9 proc. i zakończył notowania na poziomie 1567 pkt. Warszawa znowu okazała się czerwoną latarnią w Europie. Wydatnie przyczynił się do tego m.in. PKN Orlen. Akcje firmy straciły na wartości 3,2 proc. co było reakcją inwestorów na wyniki spółki za I kwartał. Dodatkowo zarząd firmy obniżył rekomendację dywidendy do 1 zł z wcześniejszych 3 zł.