Niemal zerowe oprocentowanie lokat bankowych, niepewna sytuacja na rynku nieruchomości oraz rosnące na świecie indeksy sprawiły, że Polacy zaczęli szukać okazji do zarobku na giełdzie. Niekoniecznie wybierają jednak rodzimy parkiet, lecz stawiają na zagraniczne rynki. Chodzi głównie o Nowy Jork, Londyn, Paryż i Frankfurt.
Czytaj także: Polscy inwestorzy coraz bardziej światowi
Z danych dotyczących bilansu płatniczego opublikowanych przez Narodowy Bank Polski wynika, że tylko w czerwcu inwestycje polskich rezydentów w zagraniczne udziałowe papiery wartościowe wyniosły prawie 2 mld zł. To największy miesięczny przyrost od ponad czterech lat. W całym II kwartale wartość inwestycji wyniosła prawie 5 mld zł.
– Dywersyfikacja portfeli inwestorów indywidualnych o akcje spółek zagranicznych to naturalny trend występujący na wszystkich rynkach rozwiniętych i Polska nie stanowi tu wyjątku. Generalnie najbardziej cieszy nas fakt, że polscy obywatele zainteresowali się rynkiem kapitałowym – mówi Piotr Borowski, członek zarządu GPW.
Wzrost wartości inwestycji zbiegł się w czasie z odbiciem cen na światowych giełdach po koronawirusowym załamaniu. Polacy rzucili się na przecenione zagraniczne akcje i z perspektywy czasu strategia ta wydaje się słuszna. Rynek w USA, najpopularniejszy wśród polskich inwestorów, odrobił marcowe straty, a tamtejsze indeksy są blisko historycznych szczytów. W Polsce tak różowo nie jest. Wskaźnik WIG20, czyli najważniejszy indeks naszego rynku, wciąż nie pozbierał się po tym, co wydarzyło się w marcu.