Po poniedziałkowej burzy, która przetoczyła się przez warszawską giełdę i wyrządziła sporo szkód w portfelach inwestorów, we wtorek nad naszym rynkiem znów zaświeciło słońce. Może nie było to słońce, które rozpala do czerwoności, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Poniedziałkowa straty były bardzo dotkliwe. WIG20 spadł bowiem prawie 3 proc. Dlatego też, kiedy wtorkowa sesja zaczęła się od wzrostów ich skala była drugorzędna. Grunt, że udało się opanować emocje. WIG20 zaczął dzień 0,7 proc. nad kreską. Po chwili w poczynania inwestorów wkradła się nutka niepewności, jednak był to tylko moment. Byki po chwilowej zadyszce wyprowadziły kolejny atak i co najważniejsze był on skuteczny.
W połowie dnia indeks największych spółek naszego parkietu zyskiwał bowiem 0,8 proc. Inna sprawa, że tym razem sprzyjało nam otoczenie. Wzrosty obserwowaliśmy niemal w całej Europie, a prym w tym wiódł rynek rosyjski, gdzie tamtejszy RTS zyskiwał w ciągu dnia ponad 2 proc. Główne europejskie indeksy, takie jak chociażby niemiecki DAX, zyskiwały około 1 proc.
Chwila prawdy miała jednak nadejść wraz z wejściem do gry inwestorów ze Stanów Zjednoczonych, szczególnie, że kalendarz makroekonomiczny we wtorek nie dostarczał wrażeń. Szczęśliwie Amerykanie nie popsuli nastrojów na GPW. Sami zaczęli dzień od wzrostów na Wall Street, co tylko utwierdziło w przekonaniu inwestorów w Warszawie, że warto kupować akcje. Do końca dnia to popyt więc rozdawał karty na naszym rynku. Ostatecznie WIG20 zyskał ponad 0,6 proc.
Liderem wzrostów w tym gronie byłą spółka Tauron. Jej papiery podrożały o 5,1 proc. Na drugim biegunie znalazły się walory CCC, które potaniały o 5,5 proc. Słabo prezentował się także PKN Orlen (stracił 2,4 proc.), który ogłosił drugie wezwanie na resztę akcji Energi.