Wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie rozczarowała inwestorów. Na rynku dominowała bowiem podaż. Kolor czerwony świecił prawie przez cały dzień, a niedźwiedzie prawdziwą siłę pokazały na ostatniej prostej notowań, przez co WIG20 spadł prawie 1,2 proc. Czy to zwiastun poważniejszych problemów?
Środę co prawda rozpoczęliśmy się od spadków, ale ich skala w pierwszych minutach handlu była ograniczona. WIG20 tracił bowiem 0,3 proc. Można więc powiedzieć, że na razie inwestorzy trzymają nerwy na wodzy. Zobaczymy jak długo tak będzie.
Spadkami zakończyła się wczorajsza sesja na Wall Street. Dow Jones Industrial stracił 0,5 proc. Podobną zniżkę zaliczyły S&P500. W oczy rzuca się jednak też późniejsze zachowanie kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy, które dość wyraźnie zaczęły tracić na wartości. Inwestorzy zareagowali tak na pierwsza odsłonę debaty prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem obserwatorów była to bardziej próba sił, aniżeli merytoryczna rozmowa. Wybory w USA na początku listopada więc można się spodziewać, że przez ten czas czynnik ten może mieć istotny wpływ na rynki.
Mieszane nastroje panowały na rynkach azjatyckich. Słabo prezentował się przede wszystkim Nikkei225, który spadł 1,5 proc. Na drugim biegunie znalazł się Hang Seng, który tuż przed zamknięciem handlu rósł 0,9 proc.
Za nami są już pierwsze dane makroekonomiczne. Poznaliśmy chociażby odczyt chińskiego indeksu PMI dla przemysłu, który wyniósł 53 pkt. Za nami także mieszane dane dotyczące sprzedaży detalicznej w Niemczech. W drugiej części dnia czeka nas natomiast odczyt amerykańskiego PKB i to właśnie ten odczyt może mieć kluczowe znaczenie dla inwestorów.