Jeszcze przed startem sesji na GPW o blisko 1 proc. spadały kontrakty na S&P500, spod poziomu 1900 USD zawrócił kurs złota, a japoński Nikkei 225 spadł z sesyjnego maksimum 23 801 pkt do 23 695 pkt. To wszystko reakcja na przebieg nocy wyborczej za oceanem.
- Rynki nie liczyły na to, co zdaje się materializować: na kontestowane wybory, w których Donald Trump natychmiast ogłosi zwycięstwo. Takie było jego wystąpienie w TV. Chce iść do Sądu Najwyższego, żeby zakończyć liczenie głosów. Rynki natychmiast zareagowały, negatywnie – komentował rano na Twitterze znany analityk Piotr Kuczyński.
Zmienność na rynkach zwiększał też fakt, że ponownie sondaże okazały się mało zbieżne z rzeczywistością. Na początku faktycznie liczenie głosów wskazywało na Bidena, ale z godziny na godzinę rywalizacja stawała się wyrównana, a obecny prezydent zaczął mieć przewagę w kluczowych stanach, jak np. Floryda. Stąd m. in. poranne umocnienie dolara do euro. Kurs wspólnej waluty spadał o 0,6 proc. do 1,1656 USD.
Przy tej podgrzanej atmosferze Warszawa zaczęła sesję dość nerwowo z przewagą podaży. Zaraz po starcie notowań WIG20 spadał o 1,5 proc. do 1612 pkt. Trochę lepiej zaczęły dzień mWIG40 i sWIG80, a więc segmenty mniej wrażliwe na czynniki zagraniczne. Pierwszy rósł rano o 0,3 proc., a drugi o 0,7 proc. Słabo radził sobie złoty. Dolar drożał po 9.00 o 1,1 proc., a euro o 0,5 proc. Atmosfera na rynkach jest i pozostanie napięta. - Świat żyje wyborami w Stanach Zjednoczonych. Ostatnie doniesienia wskazują na wyrównany wyścig, a na kluczowe rozstrzygnięcia niestety trzeba będzie poczekać. Napływające wyniki mogą być mylące. Przemawiają za tym względy techniczne. Otóż stany z tzw. pasa słońca jak Floryda, Karolina Północna czy Teksas najpierw podają wyniki wyborów korespondencyjnych (które mogą faworyzować Bidena), a dopiero później ogłoszą wyniki z głosowania dokonanego osobiście (tu już Trump może liczyć na poprawę względem głosowania korespondencyjnego). Inaczej będzie w przypadku północy, a więc Michigan, Pensylwanii i Wisconsin, gdzie z procesowaniem napływającej koresponencji trzeba było poczekać do dnia wyborów – tłumaczył w porannym komentarzu Kamil Jaros, analityk BM mBanku. Oprócz emocji wyborczych dziś kreatorem nastrojów mogą być dane o usługowych PMI dla gospodarek europejskich i amerykańskich. Ponadto poznamy też raport ADP z USA, który będzie wstępem do cyklicznego, piątkowego pakietu danych o stanie rynku pracy za oceanem.