Do czwartkowej sesji inwestorzy w Europie podchodzi w mieszanych nastrojach. Amerykański S&P500 finiszował w okolicach punktu odniesienia, zaś Nasdaq zniżkował, a za pogorszenie nastrojów odpowiedzialny był głównie Netflix. Giełdy w Azji kończyły dzień w kratkę. Na GPW nadal trwa sezon wyników rocznych, choć oczywiście zeszły rok wydaje się już daleką historią, a głównym czynnikiem (np. dla firm odzieżowych) sprawa wojny na Ukrainie. Pierwsze minuty czwartkowej sesji zapowiadały udany dzień. WIG20 wystartował ze zwyżką o około 0,6 proc. w niemal komplecie zieleni. Pod kreską był jedynie Lotos. Optymiści zostali jednak szybko sprawadzeni na ziemię. W kolejnych godzinach handlu WIG20 nadal świecił na zielono, jednak był co chwilę ściągany do punktu odniesienia. W decydującej, ostatniej godzinie handlu byki całkiem odpuściły, a WIG20 zakończył dzień na poziomie niecałych 2029 pkt, czyli ze spadkiem o 0,93 proc. Tym samym WIG20 wylądował na jednych z ostatnich miejsc w tabeli europejskich indeksów. Tymczasem w Europie przeważała zieleń. Niemiecki DAX zyskiwał na koniec dnia 1,1 proc., a francuski CAC40 niemal 1,5 proc. Od zwyżek po około 0,5 proc. rozpoczęły dzień amerykańskie S&P 500 oraz Nasdaq.
Za pogorszeniem nastrojów na GPW w dużym stopniu stało LPP, które mimo dobrego startu, finiszowało ze zniżką aż o 7,5 proc. Znów spory zawód inwestorom sprawił CD Projekt, gdzie spadek przekroczył 6 proc. To już czwarta z rzędu spadkowa sesja w wykonaniu producenta gier, a obecnie kurs znajduje się na poziomach z końca 2018 r. CD Projekt przyciągnął w czwartek najwięcej uwagi - obroty jego akcjami sięgnęły 184 mln zł przy 1,3 mld zł obrotów na całym rynku.
Na krajowym rynku obligacji mieliśmy powrót do wzrostów rentowności, w ślad za podobnym zachowaniem rynku amerykańskiego. Oprocentowanie polskich obligacji dziesięcioletnich sięgało na koniec dnia 6,16 proc. (2,91 proc. dla papierów USA).