– Nie planujemy w tym roku sprzedawać obligacji na rynku lokalnym lub na rynku zagranicznym, bo koszty finansowania byłyby kosmiczne – powiedział w wywiadzie dla dziennika „Izwiestia” Anton Siłuanow, rosyjski minister finansów.
Rosja już jest postrzegana przez rynki jako kraj, którego techniczne bankructwo jest bliskie. W weekend agencja S&P obcięła rosyjski rating kredytowy do poziomu SD, oznaczającego „selektywne bankructwo”. Notowania CDS, czyli instrumentów ubezpieczających przed plajtą dłużnika, sugerowały natomiast w poniedziałek, że ryzyko technicznej niewypłacalności Rosji sięga 99 proc.
Słabe prognozy
Niekorzystne dane napływają również z gospodarki Rosji. Według wyliczeń Sbierbanku rosyjscy konsumenci zmniejszyli swoje wydatki w pierwszym tygodniu kwietnia o 9,7 proc. rok do roku. To ich najszybszy spadek od wiosny 2020 r., czyli od pierwszej fazy pandemii. Do zmniejszania wydatków skłania ich przede wszystkim inflacja. Wyniosła ona w marcu 16,7 proc. i była najwyższa od marca 2015 r. Psuje się także koniunktura w przemyśle. Mierzący ją wskaźnik PMI spadł z 48,6 pkt w lutym do 44,1 pkt w marcu (odczyt PMI poniżej 50 pkt sugeruje kurczenie się sektora gospodarki). Analitycy Capital Economics szacują, że taki jego spadek odpowiada zmniejszeniu produkcji o 20 proc.
– Mamy już wyraźne oznaki tego, że wydatki konsumenckie spadły bardzo mocno. Głębszy spadek powinien się utrzymać ze względu na wysoką inflację, trudniejsze warunki kredytowe oraz słabszą kondycję rynku pracy – twierdzi Liam Peach, analityk Capital Economics. Jego zdaniem PKB Rosji może spaść w tym roku nawet o 12 proc.