Zamierzenie było wielkie. Kevin Costner ma spore doświadczenie westernowe jako reżyser i jako aktor. W 1990 roku wyreżyserował i zagrał w „Tańczącym z wilkami”, 20 lat temu pokazał „Bezprawie”. Teraz postanowił zrealizować dzieło życia – czteroczęściową epopeję „Horyzont: Amerykańska saga” o zdobywaniu Dzikiego Zachodu, wojnie secesyjnej 1861–1865 i walce białych przybyszy z rdzennymi mieszkańcami Ameryki.
„Horyzont” i Kevin Costner
To dla aktora niewątpliwie projekt życia. Myślał o nim od 30 lat, z własnych pieniędzy do 100-milionowego budżetu dwóch pierwszych części dołożył blisko 40 milionów dolarów. Razem z Jonem Bairdem napisał scenariusz, sam film wyreżyserował, zagrał jednego z bohaterów. Dla tej sagi opuścił głośny serial Paramountu „Yellowstone”, w którym występował przez pięć sezonów.
Czytaj więcej
Jury wybrało film ciekawego, młodego reżysera amerykańskiego, ale to Irańczyk Mohammad Rasoulof pokazał najważniejsze dzieło festiwalu.
Pierwszą część „Horyzontu” pokazał w maju podczas festiwalu canneńskiego. Po seansie wysłuchał dziesięciominutowej owacji. Niestety, zwyczajowej. Bo potem posypały się w prasie całego świata krytyczne recenzje. Dziennikarz z „Hollywood Reporter” nazwał produkcję Costnera „niezdarnym klocem bez szans na ratunek”. Inni też nie byli łaskawsi. „Najnudniejszy projekt stulecia zrealizowany wyłącznie z miłości własnej” – napisał krytyk IndieWire, a recenzent BBC dodał: „paraliżująco rozwleczona i niespójna katastrofa”. Z kolei w „Variety” można było przeczytać opinię, że film Costnera – choć ambitny – nie jest w stanie widza wciągnąć i poruszyć.
Rzeczywiście: nie da się tej trzygodzinnej kolubryny obronić. „Horyzont. Rozdział 1” zachwyca wspaniałymi widokami i świetnymi zdjęciami 60-letniego J. Michaela Mura, operatora m.in. „Miasta gniewu” Paula Haggisa. Niestety, jak mawiał kiedyś satyryk Jan Tadeusz Stanisławski: „I to by było na tyle”. Bo poza tym wszystko się w trwającej trzy godziny pierwszej części rwie. Bohaterów jest niemało. W dolinie San Pedro w Arizonie grupa osadników zakłada miasteczko o nazwie Horizon. Drogo za to zapłacą, gdy ich domy zostaną najechane przez Apaczów. Młoda kobieta grana przez Siennę Miller straci męża i syna, zostanie tylko z córką. Osiedleńcom z odsieczą przybywa oddział kawalerii dowodzony przez porucznika Sama Worthingtona. Romans już wisi w powietrzu.