Annaud wyreżyserował fabularny thriller, przypominający jednocześnie paradokument, który stopniuje napięcie niczym „Titanic” czy „Płonący wieżowiec”, a przy tym jest wierny faktom. Scenariusz, który reżyser napisał razem z Thomasem Bidegainem, szczegółowo odtwarza chronologię wydarzeń w Notre Dame w poniedziałek, 15 kwietnia 2019 roku – kilka dni przed Wielkanocą.
Akcja zaczyna się o godzinie 18.17, kiedy w katedrze włączył się pierwszy alarm. Niestety, został zlekceważony. Poinformowany przez inspektora nowicjusza doświadczony strażnik uznał, że to powtarzający się błąd systemu. Wprawdzie rutynowo polecono wiernym opuścić katedrę, ale kilkanaście minut później pozwolono im wrócić. A pożar trawił już poddasze nad nawą główną, co strażnicy katedry odkryli dopiero po wspięciu się po 300 stopniach na szczyt zabytku. Straż pożarną zawiadomiono dopiero pół godziny po wybuchu pożaru. Strażacy natychmiast ruszyli na ratunek, ale ulice były zakorkowane, więc po drodze tracili kolejne cenne minuty.
Czytaj więcej
15 kwietnia mijają dwa lata od pożaru Notre Dame w Paryżu, podczas którego runęła XIX-wieczna iglica i spłonął dach świątyni.
Sto metrów ognia
Bohaterami filmu są właśnie odważni, pełni poświęcenia strażacy. Zawodowi aktorzy grają młodych ludzi – niektórzy po raz pierwszy stają do walki z ogniem, ich generałowie zaś Gallet (Jean-Paul Bordes) i Gontier (Samuel Labarthe) mają moralne rozterki, czy narażać swych ludzi, gdy w końcu chodzi o ratowanie kamieni świątyni, a nie ludzkiego życia. Jednak strażacy w krytycznych momentach nie mają żadnych wątpliwości, że wzywa ich misja specjalna.
Akcja przyspiesza, gdy rozpoczyna się ratowanie najcenniejszych relikwii katedry: korony cierniowej Chrystusa. Z tym wiąże się dramatyczny wątek z szyfrem do sejfu w skarbcu, a napięcie rośnie, gdy runie XIX-wieczna iglica i zawali się dach 850-letniej katedry, symbolu Paryża, rozsławionego także przez Wiktora Hugo w powieści „Dzwonnik z Notre Dame”, ekranizowanej i inscenizowanej.