W czwartek w Brukseli nie było sprzeciwu wobec tego postulatu, ale o konkretach NATO będzie teraz dopiero dyskutować. – Proponowałem, żeby obecna forma obecności wojsk NATO została przekształcona w wysuniętą obecność obronną, a to oznacza dodatkowe brygadowe grupy bojowe, wzmocnienie ilościowe i jakościowe, dodatkowe doposażenie armii państw na wschodniej flance, też dostarczenie im obrony przeciwrakietowej – mówił po spotkaniu przywódców NATO Andrzej Duda.
Polski prezydent apelował w NATO o to, żeby jakiekolwiek zawieszenie broni w Ukrainie wiązało się z koniecznością wycofania wojsk rosyjskich z całego obszaru uznanego międzynarodowo za terytorium Ukrainy. – Nie chodzi o samo zawieszenie broni. Tego Rosja akurat teraz bardzo potrzebuje, bo w miesiąc poniosła takie straty, jak w czasie całej wojny w Afganistanie. Potrzebuje uzupełnić zapasy i poprawić logistykę, żeby z jeszcze większą siłą uderzyć – tłumaczył. Przyznał też, że NATO mogłoby zrobić więcej, o co apelował w przesłaniu do przywódców NATO prezydent Wołodymyr Zełenski. – Serce się ściskało, kiedy prosił o pomoc. Jest takie wrażenie, że jako NATO powinniśmy zrobić więcej – powiedział Duda. Uważa on, że NATO musi zwiększyć pomoc dla Ukrainy. – Rosja nie może też wojny wygrać, bo to byłoby niebezpieczne dla wschodniej flanki i dla całego NATO – stwierdził prezydent. I podkreślał, że jakiekolwiek dodatkowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy musi być jednomyślną decyzją NATO.
Czytaj więcej
Na nadzwyczajnym szczycie NATO zajmowaliśmy się jednym z największych wyzwań od kilku pokoleń, tzn. wojnie Putina przeciw Ukrainie - mówił na konferencji prasowej po szczycie NATO w Brukseli sekretarz generalny Sojuszu, Jens Stoltenberg.
W czasie dwóch innych brukselskich szczytów więcej mówiono o gospodarce niż o pomocy wojskowej. Szczyt G7 nie nawoływał do nowych sankcji, podobnie takiego apelu nie spodziewano się po szczycie UE. Unia nie jest przekonana do nowych sankcji wobec Rosji. Głosy poparcia płyną głównie z Europy Wschodniej, w tym Polski, a także z państw nordyckich, które bezpośrednio odczuwają rosyjskie zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa. – Jesteśmy gotowi na więcej sankcji. Kluczowa jest energia – powiedziała Sanna Marin, premier Finlandii. Zwolennicy 5. pakietu mówią o ropie i węglu, bo to przysporzyło Rosji ogromnych strat, a UE łatwiej byłoby znaleźć w krótkim terminie alternatywę dla tych surowców niż dla gazu. Przeciwnicy są jednak uparci i przekonują, że z kolejnymi sankcjami trzeba poczekać. Przed szczytem UE słychać było argument, że żadne sankcje nie mogą uderzyć w UE bardziej niż w Rosję. Szef rządu luksemburskiego Xavier Bettel przekonywał, że sankcje wprowadzone do tej pory są już bardzo dotkliwe i z następnymi trzeba poczekać. – Kolejne muszą być reakcją na coś, musimy je stopniowo wprowadzać – powiedział. I przypomniał, że malutki Luksemburg wspiera Ukrainę sprzętem wojskowym: – Nigdy w historii nie przekazywaliśmy broni innemu krajowi.