Brytyjski premier przyleciał do Polski z ofertą wsparcia nie tylko wojskowego, ale i humanitarnego. Zdaniem ONZ już ponad 600 tys. Ukraińców uciekło przed bombami Putina, z tego połowa do naszego kraju. Johnson zapowiedział, że „kilkaset tysięcy” z nich znajdzie schronienie na Wyspach. To ci, którzy mają tam swoje rodziny. Ale także Ukraińcy, którzy znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji humanitarnej. Dodatkowo premier Johnson postawił tysiąc żołnierzy w stan gotowości. Zostaną wysłani do Polski, jeśli fala imigrantów jeszcze bardziej przybierze na sile.
A tego spodziewa się Londyn. W poniedziałek delegacje ukraińska i rosyjska spotkały się na ukraińsko-białoruskiej granicy, aby podjąć rokowania w sprawie zawieszenia broni. Jednak Johnson nie pokłada nadziei w tej inicjatywie. – Putin jeszcze bardziej dokręci śrubę – oświadczył szef brytyjskiego rządu, wskazując, że rosyjski przywódca padł ofiarą swoich „chorych przekonań”, a zamiast kraju, który z radością wita rosyjskich żołnierzy, napotkał na twardy opór Ukraińców. Teraz można – zdaniem Brytyjczyka – spodziewać się znacznie bardziej brutalnych metod działania ze strony Kremla.
Na Ukrainie ambicje imperialne Putina się nie skończą. Żaden kraj nie będzie wolny od zagrożenia
To zaś zamyka drogę do negocjacji. Zachód nie tylko nie zamierza szukać kompromisowego scenariusza przywrócenia pokoju z Rosją poza to, na co mogą zdecydować się Ukraińcy, ale w ogóle nie widzi możliwości rozmów z Putinem. – Jak można rozmawiać z kimś, kto wysyła czołgi na Kijów? Kto bombarduje niewinnych cywili? To jest podstawowy problem – powiedział Johnson.
Ale jest i inny powód, dla którego to będzie długa i krwawa wojna. Chodzi o czerwoną linię, poza którą Zachód nie wyjdzie. To bezpośrednia interwencja wojskowa na Ukrainie, w szczególności działania prowadzące do odebrania Rosji przewagi w powietrzu i zatrzymania bombardowań. – To by oznaczało, że brytyjskie samoloty musiałyby wchodzić w bezpośrednie starcie z rosyjskimi. Miałoby to niezwykle poważne konsekwencje – oświadczył Johnson.