Nie 4,5 proc., tylko 6 proc. – tak zmieniły się przeciętne prognozy inflacji w IV kwartale br. autorstwa uczestników konkursu „Parkietu" i „Rzeczpospolitej" na najlepszego analityka makroekonomicznego. Równie mocno zmieniła się maksymalna prognoza inflacji. O ile w lipcu najczarniejszy scenariusz zakładał wzrost inflacji w ostatnim kwartale br. do 5,1 proc., o tyle na początku października niektórzy analitycy liczą się z jej zwyżką do 6,5 proc.
Także w kolejnych kwartałach wzrost cen konsumpcyjnych będzie dużo szybszy niż się do niedawna wydawało. W I połowie 2022 r. wynosić ma, w świetle aktualnych prognoz, średnio 5,2 proc., zamiast 3,6 proc. Przy tym część ekonomistów uważa, że najwyższy poziom inflacja osiągnie właśnie na początku przyszłego roku, a nie pod koniec bieżącego. W najgorszym przypadku w I kwartale br. może wynieść średnio 6,9 proc.
Radykalna zmiana
Ta radykalna zmiana prognoz to pokłosie inflacyjnych niespodzianek z ostatnich miesięcy. W III kwartale br. wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, rósł średnio w tempie 5,4 proc. rok do roku, najszybciej od II kwartału 2001 r. Tymczasem jeszcze na początku lipca uczestnicy naszej rywalizacji przeciętnie spodziewali się w tym okresie inflacji na poziomie 4,4 proc., maksymalnie zaś na poziomie 4,7 proc.
To, że rzeczywistość tak bardzo rozminęła się z oczekiwaniami ekonomistów, nie świadczy o ich słabych zdolnościach prognostycznych, tylko o charakterze inflacji: napędzają ją głównie szoki podażowe, które siłą rzeczy są nieprzewidywalne. Innymi słowy: jeszcze trzy miesiące temu aktywność w polskiej gospodarce, w tym sytuacja na rynku pracy, nie dawała żadnych podstaw, aby oczekiwać tak szybkiego wzrostu CPI.