W czasie dyskusji we wtorek prawie wszyscy wypowiadający się ministrowie poparli pakiet wynegocjowany przez niemiecką prezydencję. Wyjątkiem były Polska i Węgry, których ambasadorowie już dzień wcześniej formalnie zgłosili weto do pakietu budżetowego. Konrad Szymański, minister ds. europejskich, wyjaśniał, że Polska jest zadowolona zarówno z unijnego budżetu, jak i Funduszu Odbudowy. Ale do pełnego porozumienia potrzebny jest dodatkowy krok: zmiany w mechanizmie warunkowości. Przypomniał, że od początku był to dla Polski priorytet i dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem nasze weto. – Mogę powtórzyć, że warunkowość, ochrona budżetu, praworządność nie są problemem. Problemem jest brak pewności prawnej dla wszystkich państw. Musi być przewidywalność tego instrumentu prawnego. Potrzebujemy lepszego kompromisu – mówił Szymański.
Co z Funduszem Odbudowy
Polska wskazuje, co jej się nie podoba, ale nie mówi wprost, co będzie dla niej zadowalające. W Brukseli panuje zaś przekonanie, że zmiana rozporządzenia o warunkowości jest już na tym etapie niemożliwa. Zatem należałoby do niego dołożyć jakieś wyjaśnienia w formie deklaracji czy protokołu. Nad tym pracują Niemcy i Komisja Europejska, ale prawdopodobnie ostatnim aktem będzie dyskusja w gronie przywódców UE. Na pewno już na wideoszczycie w czwartek, ale więcej w tej sprawie może się wydarzyć na szczycie zaplanowanym na 10–11 grudnia.
Bez zgody w sprawie pakietu budżetowego UE nie będzie miała Funduszu Odbudowy gospodarki po pandemii, który wynosi 750 mld euro, a Polska mogłaby z niego dostać przynajmniej 23 mld euro w dotacjach. Nieoficjalnie wspomina się o możliwości stworzenia takiego funduszu bez blokujących go Polski i Węgier, ale nikt na poważnie takich prac jeszcze nie prowadzi. Teoretycznie fundusz w formie traktatu międzyrządowego, a nie instrumentu wspólnotowego, jest jak najbardziej możliwy. Tak działał europejski Fundusz Stabilności dla strefy euro w czasie kryzysu finansowego z 2008 roku.
Możliwość czysto teoretyczna
Inaczej jest z unijnym budżetem, dla niego potrzebna jest bezwzględnie zgoda 27 państw Unii. Bez niego nie można opracowywać budżetów rocznych. Jeśli zatem do końca roku nie będzie uzgodniony, to od 1 stycznia 2021 roku UE będzie działać z prowizorium budżetowym, czyli na 2021 rok zostaną przepisane wydatki z 2020 roku. Ale tylko teoretycznie Polska dostanie tyle pieniędzy, co w 2020 roku.
– Będą pieniądze na rolnictwo, ale tylko na dopłaty bezpośrednie. Już nie na rozwój obszarów wiejskich, bo nie ma do tego podstawy prawnej. Można też będzie wypłacać pieniądze na już zakontraktowane, ale niedokończone jeszcze projekty z lat poprzednich. Ale nie będzie pieniędzy na żadne nowe projekty w polityce spójności. Nie będzie też pieniędzy z nowo tworzonych Funduszu Sprawiedliwej Transformacji czy Funduszu Zdrowia – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Olbrycht, negocjator wieloletniego budżetu UE z ramienia Parlamentu Europejskiego.
Jego zdaniem przepisanie budżetu z roku 2020 na rok 2021 z zachowaniem wszystkich wypłat, o czym mówią niektórzy przedstawiciele PiS, jest możliwością czysto teoretyczną. – Może pół roku temu dałoby się przygotować instrumentarium alternatywne. Ale go nie ma i nikt nad nim nie pracuje – mówi Olbrycht.