Dane Ministerstwa Zdrowia są bezwzględne. Co 6 sekund ktoś na świecie umiera z powodu chorób spowodowanych paleniem tytoniu – rocznie to 6 mln osób. Sami producenci papierosów nie chowają głowy w piasek i przyznają: chcą stworzyć nowy produkt, który da klientom przyjemność „dymka", nie zabierając im zdrowia.
Pierwszą rewolucją był e-papieros, który dostarcza do organizmu nikotynę poprzez podgrzewanie specjalnego płynu. Brak spalania sprawia, że ten sposób „palenia" jest mniej szkodliwy. W e-papierosie brak jednak tytoniu. To podstawowa wada tego rozwiązania, co potwierdzają palacze.
Mniej szkodliwych substancji
W zeszłym roku do gry o świadomych klientów mocno wkroczył Philip Morris, wypuszczając urządzenie o nazwie IQOS. W założeniu IQOS ma nie tyko w większym stopniu odzwierciedlać doznania palaczy w trakcie zaciągania się klasycznym papierosem, ale być ponadto znacznie mniej szkodliwy dla zdrowia. Urządzenie podgrzewa specjalnie przygotowany tytoń do temperatury, w której uwalnia on nikotynę, ale nie dochodzi do procesu spalenia.
Po podgrzaniu pojawia się mgiełka, którą użytkownik może się zaciągnąć. Aerozol produkowany przez IQOS to jednak nie to samo co dym papierosowy, chociaż wygląda podobnie. Znajduje się w nim nikotyna, od której uzależnieni są palacze, a także inne związki chemiczne. Jak jednak podaje producent, trujących substancji jest w nim znacznie mniej niż w klasycznym papierosowym dymie.
Czy IQOS faktycznie jest znacznie zdrowszy? Wszystko wskazuje na to, że tak. Philip Morris zaprezentował raport z wynikami badań naukowych prowadzonych od dekady przez centra badawcze w Szwajcarii i Singapurze, ale też przez naukowców z Polski. Wskazują one m.in., że w aerozolu, który powstaje podczas podgrzewania tytoniu, obecne jest tyle samo nikotyny co w dymie papierosowym, a zarazem o 90 proc. mniej różnych substancji uważanych za szkodliwe. Ponadto badania wykazały, że u osób, które zrezygnowały z palenia papierosów na rzecz IQOS, poziom narażenia na kilkanaście toksyn był zbliżony do poziomu stwierdzonego u osób, które całkiem rzuciły palenie.