Nieoczekiwanie jednak w sobotę, 4 stycznia wieczorem Rosjanie poinformowali, że gotowi są do podpisania umów na warunkach z roku 2019. Czyli zaczęła się niemal rokrocznie powtarzająca się sytuacja w której Rosjanie nieoczekiwanie wstrzymują ceny ropy, bądź gazu na Białoruś lub na Ukrainę. Umowa na dostawy gazu z Ukraińcami została ostatecznie podpisana, ale dosłownie w ostatnim momencie. Z Białorusią idzie gorzej, Rosjanie więc wstrzymali dostawy, a białoruskie rafinerie pracują w minimalnym trybie. Z powodu braku surowca Białorusini zmuszeni zostali do wstrzymania eksportu ropy, chociaż tranzyt do Polski idzie normalnie — informuje rosyjska agencja informacyjna TASS.
Białoruski Bielneftechim w opublikowanym oświadczeniu ubolewa, że zaistniała sytuacja nie jest najlepszym dowodem stanu stosunków gospodarczych między tym krajem a Rosją i w tej sytuacji Białoruś nie ma innego wyjścia, jak korzystanie ze zgromadzonych zapasów ale jednocześnie rozgląda się za dostawami z innych kierunków.
Czytaj także: Rosja wstrzymała dostawy ropy na Białoruś
Rosyjsko-białoruski spór o stawki tranzytowe i ceny ropy toczył się już od miesięcy. Chodziło w nim także o to, że Rosjanie nie chcieli zaakceptować wysokości odszkodowania, jakie powinni wypłacić Białorusinom z powodu przesyłania zanieczyszczonej ropy. Według danych białoruskiego urzędu statystycznego konieczność wstrzymania przesyłu ropy, jej eksport spadł w pierwszych 10 miesiącach 2019 o 15 proc. Ze stratami dla Białorusi będą się wiązały również rosyjskie zmiany w podatkach, które stopniowo wprowadza rząd w Moskwie.
Zanim doszło do zanieczyszczenia ropy przesyłanej rurociągiem Przyjaźń Rosjanie przesyłali na Białoruś 18 mln ton surowca rocznie, czyli 361 tys. baryłek dziennie. Jednocześnie Białorusini otrzymywali z Rosji ropę, którą mogli eksportować, ale Rosjanie postanowili już nie umożliwiać im dodatkowych zarobków.