Ostatecznie tuż przed szczytem wyjazdów, czyli dwa tygodnie temu ceny zamiast dalej rosnąć, spadały a wiele osób zdecydowało się na wyjazd zagranicę np. do Egiptu, gdzie wprawdzie na nartach raczej się nie pojeździ, ale pogoda na pływanie i plażowanie jest gwarantowana. W tej sytuacji, tak jak i w zeszłym roku wybierano czasie ferii kierunki mniej zależne od pogody: Kraków, Wrocław czy Poznań. Dalej były to jednak 2-3 dniowe wypady.
Czytaj także: Ferie 2020: wyjazd na narty raczej dla zamożnych
– Nie oznacza to, że ruch w górach ustał, był jednak zależny od krótkoterminowych prognoz pogody. Kiedy synoptycy zapowiadali na weekend dobre warunki narciarskie, liczba zapytań i rezerwacji lawinowo rosła. Ale i tak w przeciwieństwie do poprzedniego roku w czasie całych ferii wolnych miejsc w nawet tak tradycyjnie obleganych miejscowościach jak Zakopane, Karpacz czy Wisła nie brakowało – mówi Grzegorz Kołodziej, ekspert portalu Noclegi.pl. Przy tym najczęściej decydowano się na pobyty 4-5 dniowe. Ostatecznie górale nie mieli sezonu marzeń, słabo było też na sztucznie naśnieżanych stokach mazurskich.
Rezerwacji było mniej, ale niewiele zmieniło się w rankingu najbardziej popularnych miejscowości na ferie. – Co szósta rezerwacja w naszym portalu w okresie ferii dotyczyła Zakopanego – mówi Kołodziej. Kolejne miejsca zajęły: Wisła, Karpacz, Kraków i Kościelisko. A najwięcej pieniędzy turyści zostawili gospodarzom w Kościelisku. Średnia cena noclegu za noc za osobę wynosiła tam 104 złote, podczas gdy w Zakopanem 85, a w Wiśle 65 złotych. To mniej niż szacowali eksperci pod koniec ubiegłego roku, gdy synoptycy zapowiadali znaczne lepsze warunki pogodowe.
Jeszcze niższymi cenami mogli cieszyć się zapobiegliwi, którzy zaplanowali ferie we wrześniu czy październiku. Mogli oni liczyć na wydatek o jedną czwartą niższy niż zakładający rezerwacje w grudniu i styczniu. Na przykład w Zakopanem średnia cena noclegu w połowie stycznia rezerwowana w ostatniej chwili wynosiła 93 zł. Rezerwacje z przełomu listopada i grudnia na ten sam okres kosztowały średnio jedynie 68 zł, czyli różnica wyniosła aż 37 proc.