Firmy handlujące odzieżą i obuwiem coraz bardziej obawiają się, że rząd nie zdejmie restrykcji z galerii handlowych z początkiem lutego. Oznaczałoby to, że ich sklepy w galeriach pozostaną zamknięte. Gromadzący je Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług w apelu skierowanym do rządu zasugerował, że członkowie związku mogą otworzyć sklepy mimo zakazu.
Czytaj także: Zbuntowani przedsiębiorcy ostrożnie otwierają biznesy
Związek alarmuje
„Wsłuchujemy się z uwagą w głosy naszych członków. Rozumiemy ich determinację. Nie możemy zagwarantować, że powstrzymają się od aktów obywatelskiego nieposłuszeństwa, zwłaszcza mając świadomość, że niektórzy z nich zostali całkowicie i bez jakiejkolwiek winy czy zaniedbania z ich strony pozbawieni środków do życia. Nasze wielokrotne apele o objęcie ich wsparciem pozostały bez odzewu" – napisał ZPPHiU. A Zofia Morbiato, szefowa związku, zapewnia, że udzieli on wsparcia firmom, które wyłamią się z zakazu.
Na razie w akcji #otwieraMY, „uczestniczą" głównie właściciele restauracji, hoteli i pensjonatów czy obiektów sportowych, w tym klubów fitness. Przedsiębiorcy otwierający biznes mimo lockdownu mają relatywnie duże wsparcie społeczne.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez firmę PMR, 45 proc. Polaków wyraża pełne poparcie dla przedsiębiorców, a 37 proc. deklaruje, że rozumie przesłanki protestów, jednak za najważniejszą kwestię uznaje powstrzymanie pandemii. Tylko 6 proc. badanych uważa, że branże objęte zakazem działalności to nie usługi pierwszej potrzeby i powinny pozostać zamknięte do czasu opanowania sytuacji epidemicznej. 12 proc. badanych nie ma wyrobionego na ten temat zdania.