W lutym średnia ważona cena sprzedaży nowego samochodu osobowego na polskim rynku przekroczyła 131 tys. zł – wylicza Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Jeszcze w styczniu była o 2 tys. zł niższa. To efekt wzrostu w segmencie premium, gdzie w styczniu rejestrowane auta kosztowały średnio niespełna 234,3 tys. zł, a w miesiąc później już ponad 239 tys. zł. W segmencie aut popularnych wzrost był niewielki: około pół tysiąca złotych. – To wynika ze struktury sprzedaży, w której coraz większy udział ma segment premium. Rosnąca popularność aut tej grupy ma bowiem znaczący wpływ na wzrost cen na całym rynku sprzedaży nowych samochodów – mówi Dariusz Balcerzyk, ekspert Samaru.
Produkcja coraz droższa
Jednak, o ile rosnąca sprzedaż drogich samochodów jest pozytywnym sygnałem, o tyle najbardziej niepokojący okazuje się wzrost kosztów produkcji. Zaostrzane wymogi wymuszają na producentach nie tylko kosztowne zmiany technologiczne. By spełnić wyznaczone normy czystości spalin, koncerny motoryzacyjne muszą obniżać średnią emisję zwiększaniem produkcji aut elektrycznych. Do tego dochodzą rosnące koszty obowiązkowego wyposażania samochodów w coraz to nowe systemy bezpieczeństwa. A to podnosi ceny w salonach.
W ub. roku znaczącym elementem wzrostu kosztów było osłabienie efektywności produkcji przez kurczenie się rynku z powodu pandemii. W 2020 r. w UE rejestracje nowych samochodów osobowych zmalały do 9,9 mln z 13 mln rok wcześniej. – To nie tyle kwestia popytu i podaży, ile warunków, w których przychodzi nam działać. A te są droższe. Zatrudniani w sektorze pracownicy, którzy wcześniej produkowali określoną liczbę samochodów, teraz produkują ich znacznie mniej. W rezultacie efektywność ich pracy spada – tłumaczy Paweł Gos, prezes firmy Exact Systems, badającej jakość w przemyśle motoryzacyjnym.
Według wyliczeń europejskiego stowarzyszenia producentów pojazdów ACEA pandemia zmniejszyła łączną produkcję aut na terenie UE o 4,24 mln sztuk. To przeszło jedna piąta produkcji z roku 2019. Podsumowanie obejmuje samochody osobowe, samochody ciężarowe, dostawcze oraz autobusy. Polskie fabryki musiały zredukować produkcję o 192,2 tys. aut. Ale najmocniejsze uderzenie tego gigantycznego kryzysu odczuły fabryki samochodów w Niemczech: tam straty produkcyjne przekroczyły 1,19 mln pojazdów. Na drugim miejscu pod względem strat znalazła się Francja, gdzie covid nie dopuścił do wyprodukowania 881,3 tys. pojazdów. Trzecim krajem okazała się Hiszpania, gdzie straty sięgnęły 577,1 tys. aut.
Teraz dochodzą kolejne problemy podnoszące koszty produkcji. To duże ograniczenia w dostawach półprzewodników i układów scalonych. Przemysł motoryzacyjny zmniejszył na nie zamówienia w drugim kwartale ub. roku, gdy produkcja samochodów spadła o 32 proc. Gdy pierwsze oznaki ożywienia w branży pojawiły się w III kwartale, a w IV zamówienia na nowe auta odbiły, fabryki półprzewodników były już zasypane zleceniami od producentów elektroniki konsumenckiej, na którą popyt w czasie pandemii mocno wzrósł.