Atmosfera w Tauronie gęstniała już od dłuższego czasu. Nasilające się protesty związkowców i związane z tym naciski polityczne na zarząd skończyły się dymisją prezesa katowickiej spółki Pawła Strączyńskiego. Tauron – z potężnym zadłużeniem, flotą starych elektrowni węglowych i nierentownymi kopalniami – stoi obecnie na krawędzi, a utrzymuje się na niej dzięki kroplówce od państwa w postaci opłat z rynku mocy.
Polityczne naciski
Rezygnacja Strączyńskiego z funkcji prezesa, która stanie się skuteczna z dniem 21 lipca, zaskoczyła rynek. Stało się to zaledwie trzy miesiące po objęciu stanowiska. Aby przejść do Tauronu, musiał zrezygnować z zasiadania w zarządzie Polskiej Grupy Energetycznej. Jego misją było przeprowadzenie procesu wydzielenia aktywów węglowych – elektrowni i kopalń węgla – jak najszybciej i z jak największą korzyścią dla Tauronu. Co poszło nie tak? Nasze źródła zbliżone do spółki wskazują szczególnie na silny konflikt ze związkowcami. Zbuntowali się oni przeciwko planowanej reformie energetyki w obawie przed utratą miejsc pracy. Boją się też, że w dalszej perspektywie dojdzie do połączenia katowickiej grupy z PGE i w konsekwencji Tauron zniknie z rynku.
Jak ustaliliśmy, naciski na dymisję prezesa były najsilniejsze w ubiegłym tygodniu – tuż przed weekendowym kongresem PiS. – Lokalni politycy chcieli jak najszybciej uspokoić nastroje związkowców – mówi jeden z naszych rozmówców. W kuluarach głośno też o tym, że stery w Tauronie ma przejąć jeden z lokalnych działaczy PiS. Nasz kolejny rozmówca wskazuje na to, że Strączyński od początku źle prowadził relacje ze związkowcami i to musiało prędzej czy później zakończyć się dymisją. – Nie da się robić tak wielkiej reformy bez zgody załogi. Zabrakło wrażliwości społecznej – podkreśla nasze źródło.
W podobnym tonie wypowiadają się związkowcy. – Współpraca z prezesem od początku układała się, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Jego metody prowadzenia dialogu społecznego pozostawiały wiele do życzenia. Ze związkami zawodowymi spotkał się dopiero po miesiącu od objęcia stanowiska, podczas gdy było wiele palących spraw, takich jak reforma energetyki – wyjaśnia Piotr Serafin, przewodniczący komitetu protestacyjno-strajkowego w Tauronie. Przyznaje też, że strona społeczna wystosowała do rady nadzorczej Tauronu wniosek o odwołanie prezesa Strączyńskiego. – Decyzje prezesa dotyczące np. odwołania prezesów spółek zależnych budziły poważne kontrowersje i wątpliwości co do ich zasadności. Relacje z prezesem stanowiły zarzewie potężnego konfliktu w grupie – twierdzi Serafin.
Na kroplówce
Strączyński zbierał natomiast dobre oceny wśród giełdowych analityków. Tauron jest jednym z największych krajowych koncernów energetycznych, wycenianym obecnie na warszawskiej giełdzie na około 6 mld zł.