Chodzi o rekompensatę za świadczenie nierentownych usług powszechnych w okresie 2021-2022, która może wynieść ok. 700 mln zł. Na taką pomoc zgodę musi wydać Komisja Europejska, jednakże do tej pory nie dała zielonego światła. Tymczasem Poczta Polska jest w zapaści. Sebastian Mikosz, p.o. prezesa państwowej spółki, by utrzymać tonącą firmę na powierzchni, zdecydował się na cięcie etatów (średniorocznie o przeszło 5 tys. stanowisk, w praktyce będzie to jednak sporo więcej). A teraz – przy okazji senackiej komisji infrastruktury – zarysował dalszy plan. Jak sam mówi, nie będzie to restrukturyzacja, lecz transformacja. – Pocztę Polską trzeba wymyśleć na nowo – podkreśla.
Czytaj więcej
Spółka ledwo zipie, ale pomysł prezesa Sebastiana Mikosza, by ją ratować, zmniejszając zatrudnienie, nie przypadł do gustu pracownikom. By zapewnić im pensje, Poczta Polskamusiała zaciągnąć kredyty.
Zmiana Prawa pocztowego ustawą ratunkową
Szacuje się, że Poczta Polska pieniędzy z rekompensaty nie zobaczy w br. W zeszłym miesiącu minister aktywów państwowych Borys Budka interweniował w tej sprawie w KE. W kwietniu ma dojść do kolejnego spotkania. Jacek Bartmiński, wiceminister aktywów państwowych, wskazuje, że finalna decyzja Brukseli może zapaść w wakacje. Na razie Komisja Europejska wydała jedynie tzw. comfort letter, swoisty list intencyjny. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej zdecydował jednak, iż to zbyt mało, by uruchomić wypłatę dotacji. Stąd Koalicja Obywatelska zgłosiła projekt nowelizacji Prawa pocztowego, który zakłada wypłatę zaliczki. Pieniądze popłynęłyby więc do Poczty Polskiej z budżetu na poczet przyszłej unijnej zgody. Na zmianę stosownych przepisów przystał już Sejm, a teraz zgodziła się na to senacka komisja. Karolina Pawliczak, posłanka sprawozdawczyni (KO), twierdzi, że w praktyce jest to ustawa ratunkowa, gdyż Poczta Polska jest już w zapaści. – Firma, która zatrudnia 63 tys. pracowników, balansuje na granicy możliwości wykonywania usług. Nowelizacja jest niezbędna, by spółka mogła dalej funkcjonować – przekonywała.
Poczta Polska w zapaści. Rynek listów zniknie
Poczta Polska w ub. r. miała ponad 780 mln zł straty. Ok. 80 proc. jej pracowników zarabia pensję minimalną, a 80 proc. z 7 tys. placówek operatora jest nierentownych. Sebastian Mikosz nie ukrywa, że sytuacja w firmie jest bardzo zła. – Głównym powodem bardzo głębokiej straty jest fakt, że miażdżąca część pracowników zarabia pensję minimalną – twierdzi. I tłumaczy, że ustawowe podniesienie pensji minimalnej doprowadziło do wzrostu kosztów pracowniczych o 550 mln zł.
Według niego spółka znalazła się w sytuacji rozwartych nożyc. Aż 63 proc. kosztów Poczty Polskiej stanowią koszty pracownicze, a tradycyjny biznes firmy, czyli listy, niebezpiecznie się kurczy. – Przy tym nie jesteśmy w żadnej mierze konkurentem dla operatorów kurierskich – wyjaśnia p.o. prezesa Poczty Polskiej.