W poniedziałek 27 marca po raz ostatni w tym składzie obradowała Rada ds. Cyfryzacji (RdC), ciało eksperckie przygotowujące opinie dla ministra cyfryzacji (jest nim premier Mateusz Morawiecki) i jego zespołu zajmującego się cyfryzacją. Liczące 19 członków gremium nie odegrało przez dwa lata kadencji dużej roli w debacie publicznej. Ostatnie posiedzenie miało być jednak gorące. Jeszcze zanim RdC zaczęła obrady, media obiegła informacja, że Huawei Polska, część chińskiego koncernu produkującego sprzęt telekomunikacyjny, wystosowała pisma przedsądowe do członków RdC.
„Huawei postanowił przypomnieć, czym jest efekt Streisand, wysyłając członkom Rady ds. Cyfryzacji przedsądowe wezwania do milczenia przed głosowaniem nad stanowiskiem Rady” – napisał na Twitterze w poniedziałek przed południem Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
„Efekt Streisand” to termin ukuty po tym, jak amerykańska piosenkarka i aktorka zażądała usunięcia z internetu zdjęć jej domu i pozwała autora o 50 mln dol. Uzyskała efekt odwrotny do zamierzonego: zainteresowanie fotografią stało się powszechne.
Czytaj więcej
Gdyby Chiny wystąpiły do nas o dostęp do danych, odmówilibyśmy – przekonuje Theo Bertram, wiceprezes TikToka. I zapewnia, że aplikacja nie zbiera więcej danych niż inne platformy społecznościowe.
Co chciał uzyskać Huawei Polska? Minister sugerował we wpisie, że ciszę. Formalnie koncern zażądał usunięcia z przygotowywanego przez radę stanowiska tych elementów, które według dostawcy godzą w jego dobre imię i mijają się z prawdą. – Z punktu widzenia prawnego i biznesowego oraz w najlepiej pojętym interesie spółki uważam, że koniecznością jest dementowanie nieprawdziwych informacji dotyczących spółki. Dlatego nie można stwierdzić, że obrona renomy spółki przed dezinformacją jest próbą zamykania ust komukolwiek – powiedział Ryszard Hordyński, dyrektor ds. strategii i komunikacji w Huawei w Polsce.