Podobna proporcja ludności nie odżywiała się zdrowo już przez ostatnim kryzysem i dużym wzrostem cen, ograniczała się do dań gotowych, aby mniej korzystać z gazu i elektryczności. 80 proc. ankietowanych przyznało, że nie starcza im pieniędzy, wiele z nich rezygnuje z różnych smakołyków i ogranicza zakupy do niezbędnych produktów — pisze dziennik „La Tribune”.
Drugim powodem niepokojów i zmartwień jest obawa milionów rodzin, że nie wystarczy im środków na dostateczne ogrzanie mieszkań tej zimy — informuje organizator ankiety, rzecznik interesów konsumentów. Nowy minister finansów Jeremy Hunt skrócił z 2 lat do 6 miesięcy rządową pomoc do rachunków za energię, a ceny gazu strzeliły zwłaszcza po agresji Rosji na Ukrainę.
Czytaj więcej
Agencja ratingowa Moody's obniżyła ze stabilnych do negatywnych perspektywy Wielkiej Brytanii z powodu trwającego zamętu politycznego, możliwego mniejszego wzrostu gospodarczego i wysokiej inflacji. Utrzymała natomiast ocenę wiarygodności kredytowej na poziomie Aa3.
Do kryzysu gospodarczego doszedł nagle kryzys polityczny. Sekretarz generalna federacji związków zawodowych TUC Frances O'Grady stwierdziła na początku dorocznego kongresu w Brighton, że kraj ma za sobą 20 straconych lat pod względem poziomu życia. — Przeżywamy najdłuższy od czasów napoleońskich okres malejących realnych zarobków, a to wszystko dzieje się za rządów konserwatystów, którzy zmieniają się u władzy od 2010 r., a ubodzy zbiednieli jeszcze bardziej, a bogaci wzbogacili się. TUC spodziewa się, że płace realne, indeksowane do inflacji, wrócą dopiero w 2028 r. do poziomu z 2008 r., przed światowym kryzysem finansowym.
Zakres wzrostu cen utrudnia decyzje o indeksowaniu zasiłków, wynagrodzeń sektora publicznego, emerytur. To prawdziwa łamigłówka dla nowego premiera po Lis Truss. Dodatkowo bank centralny, który już przystąpił do walki z rosnącymi cenami i podwyższył stopy procentowe, zrobi to ponownie 3 listopada utrudniając gospodarce uniknięcie recesji.