– W skali 24 miesięcy rzeczywiście z racji niedziałających już tak dobrze łańcuchów dostaw w ramach zarządzania ryzykiem następuje dywersyfikacja dostaw do najwięcej zamawiających z krajów europejskich – mówi Janusz Płocica, od 1 kwietnia prezes odzieżowo-jubilerskiej grupy VRG (d. Vistula Group).
Janusz Płocica pod koniec lat 90. brał udział w restrukturyzacji Vistuli, w tym m.in. współdecydował o sprzedaży należących do niej szwalni.
W rozmowie z „Parkietem” zapewnia jednak, że tej decyzji nie żałuje i nie ma w planach inwestycji w szwalnie, by zapewnić markom VRG własne zaplecze produkcyjne.
– Firmy myślą o tym, by ryzyko (braku dostaw – red.) zmniejszać i by lokować zamówienia bliżej rynków zbytu. Ale to nie oznacza tylko w Polsce. Bułgaria, Rumunia to kraje, gdzie się szyło i szyje odzież. Swoje moce zwiększyła w ostatnich latach Turcja. Tradycyjnie funkcjonowały szwalnie w Afryce Płn.: w Maroku, Tunezji, Egipcie, i rynki te są głównymi beneficjentami zwiększonego dopływu zamówień – ocenia Płocica.
Zastrzega przy tym, że to nie znaczy, że Daleki Wschód nie będzie otrzymywał zamówień. – Mówię nie tylko z punktu widzenia VRG, ale generalnie branży. Wyspecjalizowane zakłady będą działać czy to w Chinach, czy w Wietnamie, Kambodży, na Filipinach. Wątpię, aby szarpiący się łańcuch dostaw sprawił, że strumień zleceń tam płynących zatrzyma się, ale może być ograniczany. Ewidentnie kraje w Europie, w tym Polska, są teraz beneficjentami rosnącej liczby zleceń – uważa menedżer.