Działająca w 90 krajach i posiadająca swoje sklepy w takich miejscach, jak londyńska Oxford Street czy Times Square w Nowym Jorku, firma Inglot, która swoje kosmetyki produkuje w Przemyślu – 10 kilometrów od granicy z Ukrainą – znalazła się w ogniu krytyki. Wszystko za sprawą informacji o dalszym działaniu jej salonów w Rosji i na Białorusi.
Dla wielu mogła ona okazać się dosyć zaskakująca, bowiem tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, firma m.in. udostępniła miejsca dla jej obywateli czy zaoferowała im miejsca pracy.
Jak jednak wskazuje Inglot w przesłanym do nas oświadczeniu, jego sklepy w Rosji pozostają ciągle otwarte, jednak nie posiada on nad nimi żadnej kontroli, a od 24 lutego do Rosji nie został wysłany żaden nowy towar.
Czytaj więcej
Trzeba było masakry w Buczy, by największy amerykański producent procesorów Intel zawiesił działalność w Rosji.
„Obecnie znak towarowy Inglot na terenie Rosji jest wykorzystywany bezprawnie. Podjęliśmy kroki prawne, aby zablokować używanie znaku towarowego Inglot na terenie Rosji” – czytamy w komunikacie