– Zaskoczenia nie ma, bo trend na wygaszanie rozwoju w krajowych fabrykach czołgów trwa od dawna. Bo czymże innym jest ograniczanie zadań pancernego kompleksu w Gliwicach do prostych remontów starych czołgów T-72 czy asystowania Niemcom w modernizacji polskich leopardów – mówi generał w stanie spoczynku Waldemar Skrzypczak, były wysoki dowódca w Siłach Zbrojnych RP, z wykształcenia oficer dyplomowany wojsk pancernych.
Gen. Skrzypczak, entuzjasta czołgów i uczestnik kampanii irackiej, nie ma przy tym wątpliwości, że abramsy to broń doskonała. – Walory bojowe tych czołgów doceniłem podczas misji w Iraku. To czołg niemal bezkonkurencyjny na świecie, wrogowi w bezpośrednim starciu na pustyni nie dawał szans – wspomina.
Czytaj także: Amerykańskie czołgi na wschodniej rubieży
Generał nie ma jednak złudzeń – rodzima zbrojeniówka mimo szumnych zapowiedzi o możliwości tworzenia od podstaw własnych konstrukcji nie jest już do tego zdolna. – To wina politycznych decydentów – mówi. – Politycy działają w perspektywie kadencji i w tym okresie oczekują efektów. To dlatego nie dali nigdy konstruktorom i inżynierom czołgowych fabryk i ośrodków badawczych ze Śląska szans i pieniędzy na start ambitniejszych rozwojowych wojskowych projektów, które na całym świecie są źródłem innowacji w zbrojeniówce i bywają też kołem zamachowym dla cywilnego biznesu i narodowej gospodarki – tłumaczy.
Rdza na pancerzach
Polska z ok. 900 czołgami w jednostkach i magazynach w statystycznym ujęciu może uchodzić za pancerną potęgę, w praktyce jednak jako licencyjny producent tej broni nie jest w stanie odzyskać dawnej pozycji.