Podniesienie celu redukcji emisji gazów cieplarnianych z 55 proc. do 65 proc. w 2030 r. (w porównaniu z 1990 r.) i osiągnięcie neutralności klimatycznej już w 2045 r. – to nowe ambicje niemieckiego rządu, kierowanego przez kanclerz Angelę Merkel. Ta deklaracja, ambitniejsza niż cele dla całej Unii Europejskiej, nada nowy ton toczącej się właśnie dyskusji o tempie transformacji energetycznej na naszym kontynencie. Może też zburzyć plany Polski, która właśnie rozpoczyna rozmowy z Komisją Europejską o dotowaniu z publicznych pieniędzy kopalń węgla aż do 2049 r.
Większe ambicje Berlina to pokłosie historycznej decyzji niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że niemieckie prawo klimatyczne niedostatecznie chroni podstawowe wolności przyszłych pokoleń, ponieważ nie zawiera celów redukcji emisji wychodzących poza rok 2030. Choć nowe cele mogą zostać przyjęte jeszcze przez obecne władze, to określenie szczegółowych zasad ich wdrożenia będzie już zapewne zadaniem kolejnego rządu, uformowanego po wrześniowych wyborach do Bundestagu.
– Warto dobrze zrozumieć powód tej decyzji: najwyższy sąd Niemiec uznał, że obecne tempo niemieckiej transformacji energetycznej narusza prawa młodych ludzi, ponieważ nie chroni ich skutecznie przed katastrofą klimatyczną i przerzuca na nich i na przyszłe pokolenia ciężar działań, które można i trzeba podjąć już teraz – wyjaśnia Izabela Zygmunt, starsza analityczka WiseEuropa.
Według analizy Agora Energiewende, Niemcy, aby osiągnąć nowe cele, będą musieli rozstać się z węglem do roku 2030, a nie do 2038, jak dotąd deklarowali, produkować około 70 proc. energii z OZE oraz do końca dekady wprowadzić na drogi 14 mln samochodów elektrycznych. Nasz sąsiad zza Odry zamknął już ostatnią kopalnię węgla kamiennego, ale wciąż jest potężnym producentem węgla brunatnego. – Niemcy muszą wyznaczyć nową datę odejścia od węgla, znacznie bliższą niż 2038 r., który dla Polski był swego rodzaju alibi. Decyzja Berlina wpłynie też na ton i poziom ambicji unijnej dyskusji o proklimatycznych reformach, które UE zamierza wdrażać w nadchodzących miesiącach, wzmacniając w debacie argument o odpowiedzialności za los młodych ludzi i przyszłych pokoleń oraz postulaty młodzieżowych ruchów klimatycznych – twierdzi Zygmunt.
Według Krzysztofa Jędrzejewskiego, rzecznika ds. politycznych Koalicji Klimatycznej, deklaracja Niemiec to dobry sygnał dla UE. – Niestety, z tym większym ubolewaniem trzeba przypomnieć, że nasz rząd i prezydent chwalą się podpisaniem pseudospołecznej umowy na wydobywanie węgla do 2049 r. To pokazuje, jak absurdalne i nieodpowiedzialne jest podejście naszych polityków, nie tylko w kwestiach polityki klimatycznej, ale i gospodarczej. Świat odjeżdża ku nowoczesności, a nasz parowóz stoi na bocznym torze i dymi – kwituje Jędrzejewski.