Bunt na kairskim placu Tahrir. Osiem lat później

25 stycznia 2011 roku rozpoczęła się rewolucja w najważniejszym kraju arabskim, Egipcie, w wyniku której siedemnaście dni później upadł dyktator Hosni Mubarak. Osiem lat później niewiele pozostało z jej ideałów, a w więzieniach siedzą tysiące jej uczestników.

Aktualizacja: 25.01.2019 16:37 Publikacja: 25.01.2019 15:47

Bunt na kairskim placu Tahrir. Osiem lat później

Foto: AFP

Od 2011 roku Egipt przeszedł kilka ostrych zakrętów. Najpierw w wyniku demokratycznych wyborów do władzy doszli islamiści z Bractwa Muzułmańskiego. Ich przedstawiciel Mohamed Mursi długo się nie nacieszył prezydenturą (ledwie rok). Napotkał silny opór dotychczasowych elit, pogarszająca się sytuacja gospodarcza doprowadziła do wielomilionowych protestów przeciwników islamistów.

W lipcu 2013 roku doszło do krwawej kontrrewolucji pod wodzą armii. Mursi i dziesiątki tysięcy Braci wylądowali w więzieniach, wielu z wyrokami śmierci czy dożywocia. Bractwo, pierwszą na świecie, najliczniejszą i najbardziej wpływową organizację islamistyczną, uznano za terrorystów i pozbawiono majątku.

Wyroki, choć łagodniejsze, zapadły także wobec wielu organizatorów pierwszych protestów w styczniu 2011 roku na kairskim placu Tahrir – młodych prozachodnich liberałów, którzy byli wówczas twarzą buntu.

Obecny przywódca Abd al-Fatah as-Sisi, emerytowany marszałek polny, prowadzi bardziej represyjną politykę niż dyktator Mubarak. Ale Zachód się na to godzi, bo Sisi zapewnia stabilność i powstrzymuje falę imigracji. W niedzielę odwiedzi go w Kairze prezydent Francji Emmanuel Macron. Wcześniej rozwijano przed nim czerwony dywan między innymi w Berlinie.

Przypominamy reportaż z egipskiej rewolucji 2011: 

 „Przyczajone Bractwo, niespokojni Koptowie”

Chrześcijanie egipscy mówią: Rewolucja dobrze się zaczęła, ale może się źle skończyć, władzą Bractwa Muzułmańskiego. A to byłoby gorsze od tego, co się dzieje w Arabii Saudyjskiej, gdzie nie można pokazywać się z krzyże.

W Kairze wszędzie są samochody. Ale nie na placu przed meczetem al Husajna na starym mieście. Tu jest cisza i spokój. Do tego meczetu w piątek przychodzi się modlić pisarz Alaa al Aswany, autor „Historii pewnej kamienicy”, najlepiej sprzedającej się współczesnej powieści w języku arabskim. Powieści pikantnej jak na wyobrażenie ludzi Zachodu o krajach islamskich.

Al Aswany ma do pokonania z domu kilka kilometrów, ale nastrój i piękno meczetu noszącego imię wnuka Proroka są tego warte. Dominują zieleń, beż i biel. Zielony jest gigantyczny dywan, zielone i mlecznobiałe są żarówki na wielkich kryształowych żyrandolach. Beżowy jest kamień, z którego wzniesiono meczet, a stalowoszare marmurowe kolumny, po siedemnaście w czterech rzędach.

Czytaj dalej>>>

Od 2011 roku Egipt przeszedł kilka ostrych zakrętów. Najpierw w wyniku demokratycznych wyborów do władzy doszli islamiści z Bractwa Muzułmańskiego. Ich przedstawiciel Mohamed Mursi długo się nie nacieszył prezydenturą (ledwie rok). Napotkał silny opór dotychczasowych elit, pogarszająca się sytuacja gospodarcza doprowadziła do wielomilionowych protestów przeciwników islamistów.

W lipcu 2013 roku doszło do krwawej kontrrewolucji pod wodzą armii. Mursi i dziesiątki tysięcy Braci wylądowali w więzieniach, wielu z wyrokami śmierci czy dożywocia. Bractwo, pierwszą na świecie, najliczniejszą i najbardziej wpływową organizację islamistyczną, uznano za terrorystów i pozbawiono majątku.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997