Transport to jedna z najważniejszych branż w gospodarce, zarazem funkcjonująca pod dużą presją wynikającą z konieczności dostosowywania się do ciągłych zmian na rynku. Szczególnie mocno odczuwają to polskie firmy zajmujące się transportem drogowym. W Unii Europejskiej są liderem, mając blisko jedną czwartą rynku międzynarodowych przewozów.
Jednak konkurencja cenowa ze strony przewoźników z innych krajów regionu, np. z Litwy czy Rumunii, a także konsekwencje wynikające z unijnego pakietu mobilności powodują, że w nadchodzących latach pozycja polskich firm przewozowych może zostać zachwiana.
Ograniczają zakupy
Praktycznie w całej Europie widocznym trendem jest zmniejszenie inwestycji w wymianę i zakup nowego taboru, czego przyczyną jest spowolnienie gospodarcze. Jak podała organizacja europejskich producentów pojazdów ACEA, w styczniu 2020 r. liczba rejestracji pojazdów użytkowych w UE stopniała o 11,5 proc. w porównaniu ze styczniem sprzed roku.
Ale w Polsce sytuacja wygląda gorzej. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w styczniu sprzedaż wszystkich rodzajów pojazdów użytkowych powyżej 3,5 tony zmalała w ujęciu rocznym aż o 27,7 proc., do 1539 szt. Wynik z ubiegłego miesiąca okazał się także słabszy o 13,3 proc. wobec grudnia ub.r. W rezultacie wiele wskazuje, że spadkowy trend obserwowany w drugiej połowie ub.r. będzie się pogłębiał. – W drugiej połowie 2019 r. rynek pojazdów użytkowych skurczył się o 22,4 proc., podczas gdy cały rok zmalał o 5,4 proc. Ostatni grudniowy rezultat był najniższy w ciągu ostatnich sześciu lat – komentuje PZPM.