Czytaj więcej
Mija rok od rozpoczęcia wojny na Ukrainie. 24 lutego 2022 roku Rosjanie rozpoczęli swoją inwazję. Ofensywa, która w ocenie Kremla, miała potrwać kilka dni, przerodziła się w długotrwały konflikt.
Jak się zmieniła postawa Polaków wobec uchodźców od momentu wybuchu wojny?
W ciągu ostatniego roku obserwowaliśmy szerokie spektrum emocji związanych z wojną w Ukrainie. Uchodźcy dotarli do nas już w pierwszych dniach wojny. Później ich strumień się zmniejszał, ale emocje nie opadały. Na początku byliśmy szalenie zmobilizowani i uznaliśmy, że pomoc Ukraińcom to nasza dziejowa misja. Pokazaliśmy mnóstwo serca, pomagając uchodźcom. Przede wszystkim dlatego, że jako społeczeństwo czuliśmy, że państwo nie będzie w stanie zapewnić im pomocy. Myślę, że to przeczucie było słuszne. Pomoc dała nam też dużo satysfakcji, ponieważ jako społeczeństwo sprawdziliśmy się w trudnej sytuacji. Udzieliliśmy pomocy sąsiadom w sytuacji, gdy zostali zaatakowani przez naszego odwiecznego wroga. W pierwszych tygodniach daliśmy z siebie tak dużo, że później musiał nastąpić kryzys.
Czy można powiedzieć, że w pierwszym okresie były to emocje pozytywnie mobilizacyjne?
Na pewno były to pozytywne emocje. Oczywiście były one podszyte obawami, że wojna może dotrzeć także do nas. Mimo wszystko byliśmy skoncentrowani na pomocy uchodźcom i zapewnieniu im jak najlepszego przyjęcia. Pierwszy etap nazwałbym „udanym pospolitym ruszeniem”. Druga faza przyszła mniej więcej w maju, gdy pojawiła się u nas zadyszka emocjonalna i ekonomiczna. Po naszej ogromnej inwestycji ekonomicznej Polacy zaczęli się zastanawiać, czy sami nie będą potrzebowali pomocy w związku z narastającymi problemami natury finansowej. To zbiegło się z mocnym skokiem inflacji. Żyliśmy w pewnym przerażeniu, zastanawiając się, czy nie zużyliśmy zbyt dużo zasobów, które będą nam teraz potrzebne. Pojawiły się dwa nurty myślenia o uchodźcach.