Jak zmieniała się postawa Polaków wobec uchodźców? Marcin Duma: Mobilizacja, obawy, a potem ulga

Stosunek Polaków do uchodźców z Ukrainy przechodził przez trzy etapy – mówi Marcin Duma, prezes IBRiS.

Publikacja: 24.02.2023 03:00

Marcin Duma: Przyjęliśmy ukraiński punkt widzenia – mniej lub bardziej świadomie

Marcin Duma: Przyjęliśmy ukraiński punkt widzenia – mniej lub bardziej świadomie

Foto: Fotorzepa/ Paweł Rochowicz

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 366

Jak się zmieniła postawa Polaków wobec uchodźców od momentu wybuchu wojny?

W ciągu ostatniego roku obserwowaliśmy szerokie spektrum emocji związanych z wojną w Ukrainie. Uchodźcy dotarli do nas już w pierwszych dniach wojny. Później ich strumień się zmniejszał, ale emocje nie opadały. Na początku byliśmy szalenie zmobilizowani i uznaliśmy, że pomoc Ukraińcom to nasza dziejowa misja. Pokazaliśmy mnóstwo serca, pomagając uchodźcom. Przede wszystkim dlatego, że jako społeczeństwo czuliśmy, że państwo nie będzie w stanie zapewnić im pomocy. Myślę, że to przeczucie było słuszne. Pomoc dała nam też dużo satysfakcji, ponieważ jako społeczeństwo sprawdziliśmy się w trudnej sytuacji. Udzieliliśmy pomocy sąsiadom w sytuacji, gdy zostali zaatakowani przez naszego odwiecznego wroga. W pierwszych tygodniach daliśmy z siebie tak dużo, że później musiał nastąpić kryzys.

Czy można powiedzieć, że w pierwszym okresie były to emocje pozytywnie mobilizacyjne?

Na pewno były to pozytywne emocje. Oczywiście były one podszyte obawami, że wojna może dotrzeć także do nas. Mimo wszystko byliśmy skoncentrowani na pomocy uchodźcom i zapewnieniu im jak najlepszego przyjęcia. Pierwszy etap nazwałbym „udanym pospolitym ruszeniem”. Druga faza przyszła mniej więcej w maju, gdy pojawiła się u nas zadyszka emocjonalna i ekonomiczna. Po naszej ogromnej inwestycji ekonomicznej Polacy zaczęli się zastanawiać, czy sami nie będą potrzebowali pomocy w związku z narastającymi problemami natury finansowej. To zbiegło się z mocnym skokiem inflacji. Żyliśmy w pewnym przerażeniu, zastanawiając się, czy nie zużyliśmy zbyt dużo zasobów, które będą nam teraz potrzebne. Pojawiły się dwa nurty myślenia o uchodźcach.

O jakich zasobach mówimy? O dobrach podstawowych? Czy pomocy militarnej?

Dozbrajanie Ukrainy nigdy nie było przedmiotem kontestacji Polaków. Od początku konfliktu mamy świadomość, że Ukraińcy walczą za nas, a więc dozbrajanie ich oddala wojnę od naszych granic. Ale osobną sprawą była kwestia obecności Ukraińców w Polsce i poczucie, że odbieramy sobie zasoby, z których sami powinniśmy korzystać. Próbowaliśmy usprawiedliwić swoje myślenie, czego skutkiem były opowieści o drogich ukraińskich samochodach oraz uchodźcach, którzy rozrzutnie wydają pieniądze np. w centrach handlowych. Tego typu opowieści wpłynęły na to, że część społeczeństwa uznała, że Ukraińcy mają w Polsce lepiej niż my.

W jednym z sondaży postawiliśmy tezę, że Ukraińcy mają w Polsce zbyt dużo przywilejów, z którą zgodziło się 52 proc. Polaków! To bardzo wysoki wynik. Były to wyniki z przełomu listopada i grudnia. Można to odczytywać jako skutek obaw przed trudnościami gospodarczymi, z którymi sami będziemy musieli się zmierzyć. Jednak lęki, które były fundamentem dla sposobu myślenia Polaków w drugiej fazie, nie zmaterializowały się – i teraz wchodzimy w fazę trzecią. Okazało się, że przetrwaliśmy zimę i nie musieliśmy po ciemku siedzieć przykryci kocami w zimnych mieszkaniach. Pod koniec lutego zadaliśmy więc to samo pytanie o uprzywilejowanie Ukraińców. Odsetek zgadzających się z tą tezą spadł do trzydziestu kilku procent. Oczywiście presja związana ze wzrostem cen i sytuacją materialną cały czas się utrzymuje. Dlatego osoby z trudniejszą sytuacją materialną będą bardziej sceptycznie nastawione do pomocy, a przede wszystkim będą chciały gwarancji, że pomoc Ukraińcom nie odbędzie się ich kosztem.

Jak możemy nazwać trzecią fazę?

Jako pewne poczucie ulgi, ponieważ najczarniejszy scenariusz się nie spełnił. Po pierwszej fali uchodźców mieliśmy do czynienia z atakami Rosjan wymierzonymi w ukraińską infrastrukturę krytyczną. Zaczęliśmy obawiać się, że ruszy kolejna fala, na którą nie byliśmy gotowi. Jednak dzięki działaniom ukraińskiego rządu, który np. zbudował tzw. centra niezłomności, gdzie ludność mogła się ogrzać i np. podładować telefon, chęć wyjazdu kolejnych osób została osłabiona. Ukraiński rząd zdaje sobie przecież sprawę, że jeżeli kolejna fala uchodźców opuściłaby Ukrainę, funkcjonowanie tego państwa byłoby jeszcze bardziej zagrożone. Nie widzę też oznak, żeby poparcie dla wsparcia militarnego dla Ukrainy spadło.

Czy lęki społeczne zostały podsycone przez zewnętrzną ingerencję, np. płynącą z Rosji propagandę, przez trolli internetowych?

Dzisiaj badani nie są już w stanie powiedzieć, czy ich obawy biorą się z własnych doświadczeń, czy z tego, że przeczytali coś w internecie i je zinternalizowali. Badacze także nie są w stanie tego zweryfikować. Polska nie jest całkowicie odporna na zabiegi propagandowe z zewnątrz. Jesteśmy trochę bardziej odporni na komunikaty rosyjskie, ale nie na to, co wysyła strona ukraińska. A przecież każda strona konfliktu stara się kształtować przestrzeń informacyjną w celu osiągnięcia swoich celów.

O propagandzie ukraińskiej w zasadzie wcale się nie mówi. Nie zdajemy sobie z niej sprawy?

Przyjęliśmy ukraiński punkt widzenia – mniej lub bardziej świadomie. Jeżeli popatrzymy na to, jak Polacy myślą o wojnie, a jak postrzegają ją inne narodowości w Europie, to różnica jest znacząca. Na przykład akceptacja dla strat terytorialnych Ukrainy w celu zakończenia wojny jest bardzo niewielka w Polsce. Ale za zachodnią granicą nastroje są zupełnie inne. Niemcy były bardzo często krytykowane za postawę względem Ukrainy. Kanclerz i koalicja rządząca nie mają łatwego zadania, ponieważ ponad połowa społeczeństwa oczekuje, że wojna się szybko zakończy, nawet gdyby wiązałoby się to ze stratami terytorialnymi Ukrainy. W krajach zachodnich deklaracje o przedłużaniu konfliktu nie trafiają na podatny grunt. To sprawia, że polityka informacyjna Rosji jest tam skuteczniejsza. W Polsce bliskość doświadczeń historycznych z Ukrainą powoduje, że lęk przed Rosją materializuje się w formie bardzo mocnego sprzeciwu.

Czy temat uchodźców i wojny będzie obecny w polskiej kampanii wyborczej?

Uchodźcy nie są kwestią, którą partie polityczne będą chciały rozgrywać. To mogłoby się zmienić, gdyby pojawiło się zagrożenie dla nas samych, czyli kwestia rywalizacji o zasoby i zarzuty, że uchodźcy zabierają nam miejsca pracy i środki, które mogą być nam potrzebne. Jednak sama Ukraina na pewno będzie tematem w kampanii, ponieważ sprawiła, że koalicja rządząca zyskała kompetencje w polityce międzynarodowej. Polskie państwo wyłożyło ogromne pieniądze na uzbrojenie i ten fakt będzie eksponowany w kampanii, bo wojna w istotny sposób zaburzyła nasze poczucie bezpieczeństwa. Jednak dopóki uchodźcy nie będą zagrażać naszemu bytowi, nie będą przedmiotem gry politycznej. Chociaż widać, że politycy lubią grzać się w doświadczeniu pierwszej fazy konfliktu. Robi to także opozycja – m.in Donald Tusk i Rafał Trzaskowski. Mateusz Morawiecki np. w życzeniach świątecznych do Polaków również do tego nawiązywał. Pozytywne jest to, że nikt nie próbuje grać w tym wypadku na negatywnych emocjach. Nawet Konfederacja zrezygnowała z tego przekazu.

Jak się zmieniła postawa Polaków wobec uchodźców od momentu wybuchu wojny?

W ciągu ostatniego roku obserwowaliśmy szerokie spektrum emocji związanych z wojną w Ukrainie. Uchodźcy dotarli do nas już w pierwszych dniach wojny. Później ich strumień się zmniejszał, ale emocje nie opadały. Na początku byliśmy szalenie zmobilizowani i uznaliśmy, że pomoc Ukraińcom to nasza dziejowa misja. Pokazaliśmy mnóstwo serca, pomagając uchodźcom. Przede wszystkim dlatego, że jako społeczeństwo czuliśmy, że państwo nie będzie w stanie zapewnić im pomocy. Myślę, że to przeczucie było słuszne. Pomoc dała nam też dużo satysfakcji, ponieważ jako społeczeństwo sprawdziliśmy się w trudnej sytuacji. Udzieliliśmy pomocy sąsiadom w sytuacji, gdy zostali zaatakowani przez naszego odwiecznego wroga. W pierwszych tygodniach daliśmy z siebie tak dużo, że później musiał nastąpić kryzys.

Pozostało 88% artykułu
Społeczeństwo
Co 16. dziecko, które rodzi się w Polsce, jest cudzoziemcem. Chodzi o komfort życia?
Społeczeństwo
Niemcy: Polka i jej syn z zarzutami za przemyt migrantów
Społeczeństwo
Młody kierowca upilnuje 17-latka na drodze? Wątpliwe, sam lubi przycisnąć gaz
Społeczeństwo
Czy oprawcy z KL Dachau wciąż żyją? IPN zakończył śledztwo
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Załamanie pogody: W tych miejscach dziś i jutro spadnie śnieg. IMGW ostrzega