Wiadomo już, jak USA wyobrażają sobie zakończenie najdłuższej wojny w swej historii. W liście przesłanym przez sekretarza stanu Anthony'ego Blinkena do prezydenta Afganistanu Ashrafa Ghaniego jest propozycja utworzenia tymczasowego rządu z udziałem obecnych władz oraz talibów, którzy rządzili krajem przed amerykańską inwazją w 2001 roku.
Talibowie kontrolują dzisiaj większość terytorium kraju. W codziennych starciach z armią rządową fundamentaliści sunniccy poszerzają zasięg swej władzy.
Blinken proponuje 90-dniowy okres przerwy w walkach oraz zwołanie międzynarodowej konferencji w sprawie Afganistanu pod egidą ONZ. Mieliby w niej uczestniczyć m.in. Chiny, Rosja oraz Iran. Uzupełnieniem planu jest ośmiostronicowy projekt porozumienia, jakie powinni zawrzeć talibowie z afgańskim rządem. Jest wiele o nowej konstytucji, prawach kobiet, roli islamu oraz o składzie nowego tymczasowego gabinetu.
Równocześnie Waszyngton zapowiedział, że nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji o wycofaniu reszty wojsk z Afganistanu do maja tego roku. USA zobowiązały się do tego w zawartym przed rokiem porozumieniu z talibami wynegocjowanym po latach rozmów. Miano wtedy nadzieję, że do maja 2021 talibowie i rząd w Kabulu zakończą negocjacje. Tych jednak praktycznie nie ma. Prezydent Ghani domaga się wyborów, chociaż trudno je sobie wyobrazić w warunkach nieustających starć. Amerykanie naciskają więc na Kabul, jak na razie z małym skutkiem. Talibowie zapowiadają zaś wielką ofensywę, jeżeli Amerykanie nie opuszczą kraju w uzgodnionym terminie.
Czasu jest mało nie tylko na dalsze negocjacje, ale i zorganizowanie w uporządkowany sposób wycofania sił nie tylko amerykańskich, ale i wszystkich 38 kontyngentów państw NATO oraz ich sojuszników.