Choć od zakończenia czwartego, ostatniego, etapu wdrażania PPK mija właśnie miesiąc, to Polski Fundusz Rozwoju do tej pory nie przedstawił jego podsumowania. Rodzi to podejrzenia o bardzo niską partycypację, znacząco niższą niż we wcześniejszych etapach, i pytania o przyszłość programu. W czwartym etapie wdrażania PPK przystępowali do niego pracownicy jednostek sektora finansów publicznych, czyli różnego rodzaju instytucji i placówek państwowych oraz samorządowych, a także najmniejszych firm.
Czytaj także: Niski wynik PPK. Instytucje umywają ręce i wskazują winnych
– Po czterech etapach wdrażania PPK partycypacja sięga ok. 32 proc. Łącznie w PPK i PPE mamy blisko 3 mln uczestników – powiedział nam w czwartek Paweł Borys, prezes PFR. – Wyzwaniem okazało się wiele małych i mikrofirm, które nie założyły PPK, mała partycypacja pracowników z Ukrainy oraz zamrożenie płac z sektorze publicznym – dodał.
W jego ocenie, biorąc pod uwagę pandemię, historię OFE i problemy związane z ich przekształceniem oraz niechętne podejście – zwłaszcza mniejszych pracodawców – do PPK, obecny poziom uczestnictwa pracowników w tym programie to dobry wynik. – 3 mln to dziesięciokrotny wzrost liczby osób oszczędzających na emeryturę wspólnie z pracodawcą, osiągnięty w ciągu dwóch lat. Wcześniej przez 14 lat było 250 tys. osób w PPE. No i mamy świetne wyniki finansowe PPK – mówi Paweł Borys. – To powinno wspierać dalszy stopniowy wzrost partycypacji, a za trzy lata przy kolejnym automatycznym zapisie może być skokowy wzrost. Zrobiliśmy pierwszy, milowy krok do upowszechnienia pracowniczych form zabezpieczenia dodatkowego dochodu na czas emerytury, ale dużo pracy przed nami. We wszystkich krajach upowszechnienie to był proces rozłożony na lata – przekonuje. Jego zdaniem potrzebne są też stabilne regulacje, rozwiązany powinien zostać wreszcie problem OFE. To wszystko ma sprzyjać odbudowie zaufania do długoterminowego oszczędzania.