Prywatna służba zdrowia. Coraz drożej i coraz gorzej

Wrzód pęczniał, pęczniał, aż pękł. I to jakiś czas temu, bo od dość dawna było wiadomo, że abonamenty medyczne nie dają możliwości korzystania z natychmiastowej porady. Słabość prywatnej służby zdrowia obnażył koronawirus.

Publikacja: 30.11.2023 03:00

Rosnące ceny abonamentów medycznych nie idą w parze z jakością obsługi klientów. Na kolejki narzekaj

Rosnące ceny abonamentów medycznych nie idą w parze z jakością obsługi klientów. Na kolejki narzekają zwłaszcza abonamentowi

Foto: PAP/Wojciech Pacewicz

Coraz drożej i coraz gorzej – tak można by ocenić prywatną opiekę medyczną. Polacy korzystają z niej coraz chętniej. Przez pół roku wydali na ochronę zdrowia ponad 786 mln zł. I chętnie wydaliby więcej, gdyby nie coraz powszechniejsze narzekania na jakość opieki zdrowotnej w prywatnych firmach: długie okresy oczekiwania, a – jak pisze „Gazeta Wyborcza” – również coraz częstsze błędne diagnozy, prostowane później na chybcika. Co więcej, posiadacze abonamentów czują się często jak klienci drugiej kategorii. Pierwszą są pacjenci jednorazowi, bo przynoszą nową czystą gotówkę – abonamenty zostały już wcześniej opłacone, a pieniądze z nich już skonsumowane.

A abonamenty są coraz droższe. Z badań firmy WTW Consulting, które opisuje „Rzeczpospolita”, wynika, że w ubiegłym roku wzrost cen był 14-procentowy, a w tym już 15-procentowy. A według przedstawicieli największych na rynku podmiotów, wzrost powinien wynieść nawet 30–40 proc., żeby pokryć wzrost płac w branży medycznej czy wzrost cen utylizacji odpadów medycznych.

Nowi na rynku

W okresie pandemii pojawiło się na polskim rynku prywatnej opieki zdrowotnej nowe zjawisko – pakiety medyczne oparte na współpracy partnerskiej. – Zaczęliśmy w okresie pandemii, kiedy w wielu prywatnych firmach czas oczekiwania na poradę telemedyczną sięgał siedmiu dni, a my daliśmy standard: dwie godziny. Wykorzystaliśmy to, że również lekarze chętniej pracowali zdalnie niż w przychodni ze względu na ryzyko zarażenia – mówi Andrzej Reterski, przewodniczący rady nadzorczej JP Medica sp. z o.o. i współzałożyciel tej spółki. Pomysł był taki: udzielać pomocy w krótkim czasie, przy zachowaniu wysokich standardów świadczonej usługi medycznej, co stanowiło odpowiedź na problem wydłużonej etapowości leczenia. Postawiono na metody wykorzystywane w modelach prywatnej opieki medycznej w państwach zachodnich, gdzie usługi telemedyczne są pierwszym etapem kontaktu z przychodnią, a dopiero po konsultacji telefonicznej następują kolejne, jeżeli są potrzebne. W ten sposób nawet 50 proc. pacjentów może uzyskać szybką pomoc.

Jego firma nie jest jedyną, która w przeciwieństwie do takich gigantów, jak Medicover czy Enel-Med. postawiła na współpracę, nie na posiadanie. Problem w tym, że ten rynek jest mocno rozdrobniony – najwięcej na nim jest małych, choć agresywnych podmiotów o niewielkim zasięgu.

– Kiedy kończyła się pandemia wiedzieliśmy, że trzeba wyjść poza telemedycynę i mieć pełną ofertę usług medycznych. Zbudowaliśmy sieć ponad 1200 partnerskich punktów medycznych w całej Polsce, mamy umowy z dużymi sieciami laboratoriów. Czyli naszymi usługami medycznymi pokrywamy całą Polskę. Po analizie krajowego rynku usług medycznych postawiliśmy wyłącznie na abonamenty, mamy w ofercie pojedyncze konsultacje, ale tego nie promujemy – mówi Piotr Dąbrowski, prezes JP Medica. – U nas klient abonamentowy jest zawsze traktowany jako najważniejszy i obsługiwany w pierwszej kolejności – dodaje Andrzej Reterski. JP Medica weszła w niszę: zdobywa klientów, którzy, mając abonament, otrzymują opiekę zbliżoną do tej w państwowej służbie zdrowia, jeśli chodzi o czas oczekiwania.

Własne placówki czy współpraca?

No i teraz pytanie: Czy przyszłością rynku abonamentów medycznych jest posiadanie przez uczestników tego rynku własnych przychodni i szpitali w całym kraju czy współpraca partnerska z lokalnymi placówkami medycznymi?

Jacek Rozwadowski, prezes Centrum Medycznego Enel-Med, zauważa, że pewnie wszyscy poważni gracze rynkowi chcieliby znać na to pytanie precyzyjną odpowiedź. – Z mojego punktu widzenia, a zajmuję się rozwojem abonamentów medycznych od 2001 roku, nieuniknione jest połączenie obu koncepcji, a w jakiej proporcji, to już „sprawa indywidualna” – stwierdza.

I tłumaczy, że teoretycznie z punktu widzenia efektywności i dzisiejszych możliwości cyfrowych, takich jak łatwość integracji systemów i możliwość centralnego zarządzania zasobami grafikowymi, wydaje się, że nie warto posiadać własnej infrastruktury, skoro można sprzedawać abonamenty medyczne i zakontraktować leczenie w tysiącach lokalnych przychodni. – Poniesione w takiej sytuacji koszty dotyczyłyby tylko wykonanych usług, a nie musielibyśmy się martwić drogą, niewykorzystaną infrastrukturą medyczną. I co ważniejsze, poszukiwaniem specjalistów. Taka rola integratora sieci medycznej z elementami optymalizacji kosztów TPI, który tworzy produkty i je sprzedaje na rynku, wydaje się kusząca. Tą drogą wydają się podążać niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe. Szkopuł może tkwić w tym, że usługa medyczna to usługa osobista i lokalna, a sieć różnych podwykonawców niestety nie gwarantuje jednolitej dobrej jakości usługi medycznej i nie buduje lojalności wobec marki – tłumaczy Jacek Rozwadowski.

Jego zdaniem alternatywą do takiego podejścia może być rozwiązanie zakładające mix placówek własnych i partnerów medycznych. Jak informuje prezes, w Enel-Med około 20 proc. pacjentów B2B korzysta z sieci „uzupełniającej”, czyli 1600 placówek medycznych rozsianych po całym kraju. Najczęściej tam, gdzie istnieje bariera wejścia na lokalny rynek.

Marcin Gomoła, wiceprezes PZU Zdrowie jest zdecydowany: przyszłość rynku medycznego będzie oparta na sieci placówek własnych, tak przychodni, jak szpitali. Pozwoli to na efektywne konkurowanie na rynku i kontrole kosztu medycznego na całej ścieżce pacjenta. – Współpraca partnerska będzie dopełnieniem oferty tam, gdzie utrzymywanie placówki własnej jest nieuzasadnione bądź w przypadku konieczności pozyskania szczegółowej ekspertyzy, w tym także tzw. second opinion – podsumowuje.

W partnerstwie

Justyna Gościńska-Bociong, dyrektor działu komunikacji i marki korporacyjnej w Medicover, podkreśla, że w Polsce system ochrony zdrowia jest oparty w dużej mierze na prywatnych podmiotach leczniczych. – Dla przykładu w opiece ambulatoryjnej – POZ to 90 proc. prywatnych podmiotów), a AOS – 80 proc. – informuje. I stwierdza, że biorąc pod uwagę aktualną organizację systemu ochrony zdrowia, konieczne jest rozwijanie partnerstwa publiczno-prywatnego. – W naszej ocenie kluczowe jest budowanie takich rozwiązań, które pozwolą w efektywny sposób wykorzystywać zasoby systemu ochrony zdrowia, zarówno prywatnego, jak i publicznego. Tylko tak jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów – stwierdza Justyna Gościńska-Bociong.

Przyszłość zatem wydaje się zmierzać w kierunku rozwiązań mieszanych. Bo chociaż Andrzej Reterski podkreśla, że „u nas nie ma kolejek, nie obniżamy kosztów poprzez zatrudnianie stażystów w miejsce specjalistów, gdyż pracujemy ze starannie dobranymi partnerami medycznymi, którzy posiadają doświadczenie i uznanie na swoich lokalnych rynkach”, to nie wyklucza rozwoju własnych placówek – ale wyłącznie na zasadach zacieśniania istniejących partnerstw tak, aby klient dzięki temu zaobserwował poprawę jakości usług, a nie spadek tej jakości.

Coraz drożej i coraz gorzej – tak można by ocenić prywatną opiekę medyczną. Polacy korzystają z niej coraz chętniej. Przez pół roku wydali na ochronę zdrowia ponad 786 mln zł. I chętnie wydaliby więcej, gdyby nie coraz powszechniejsze narzekania na jakość opieki zdrowotnej w prywatnych firmach: długie okresy oczekiwania, a – jak pisze „Gazeta Wyborcza” – również coraz częstsze błędne diagnozy, prostowane później na chybcika. Co więcej, posiadacze abonamentów czują się często jak klienci drugiej kategorii. Pierwszą są pacjenci jednorazowi, bo przynoszą nową czystą gotówkę – abonamenty zostały już wcześniej opłacone, a pieniądze z nich już skonsumowane.

Pozostało 90% artykułu
Ubezpieczenia
Ubezpieczyciele i adwokaci do powodzian: Możecie liczyć na bezpłatną pomoc
Ubezpieczenia
Grupa PZU przekaże 19 mln zł na walkę z powodzią
Ubezpieczenia
Ubezpieczyciele radzą powodzianom, jak zadbać o mienie i szybko załatwić odszkodowanie
Ubezpieczenia
Mocny spadek kursu PZU. Są dwa powody
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Ubezpieczenia
Coraz więcej Polacy wydają na ubezpieczenia. Ceny polis OC idą w górę