Wąskie gardła w transporcie i rosnące koszty pracy powodują, że Święty Mikołaj ma coraz większe problemy z doręczeniem prezentów na czas. To dlatego Mikołajowi muszą pomagać firmy kurierskie, z kolei tym firmom pomagają roboty. Jedna z największych na świecie, niemiecki DHL nie dałby sobie rady, gdyby w dużej mierze nie zautomatyzowała swoich operacji przed Bożym Narodzeniem.
DHL w Stanach Zjednoczonych podwoił w tym roku wykorzystanie robotów i tylko w tym kraju ma ich już ok. 1,5 tysiąca. — Dodatkowo jeszcze zatrudniliśmy 15 tysięcy pracowników sezonowych — mówi Oscar de Bok, który w DHL odpowiada za ciągłość dostaw.
Amerykanie podczas pandemii znacznie mniej chodzą do sklepów, nawet wówczas gdy nie ma kolejnej fali zachorowań na COVID-19. Zresztą i oferta w sklepach stacjonarnych jest znacznie uboższa, niż przed obecnym kryzysem. Zazwyczaj jest tak, że np. w działach odzieżowych w dużych domach towarowych nikt nie sili się, aby nawet na początku sezonu na wieszakach były wszystkie rozmiary. I wtedy sprzedawca proponuje: — A może zamówię i przyślą ci do domu? Bardzo wielu Amerykanów korzysta z tej opcji.
Czytaj więcej
Narzucona przez Komisję Europejską polityka ograniczania emisji nie pozostawia branży kurierskiej wyboru – firmy kupują elektryczne furgony.
Oscar de Bok nie ma wątpliwości co do tego, że obecna sytuacja szybko się nie zmieni. — Zakłócenia w łańcuchu dostaw, które obserwujemy w tej chwili, to nie jest jednorazowy incydent. Ze względu na rozwój handlu elektronicznego, łańcuchy dostaw są teraz zorganizowane inaczej, ponieważ na końcu w tej chwili jest nie firma zajmująca się dystrybucją, czy sklep, ale konsument końcowy. Sklepów, hurtowni i dystrybutorów, które były pomiędzy producentem a ostatecznym odbiorcą, jest teraz mniej. Stąd właśnie jest więcej zakłóceń w łańcuchach dostaw – powiedział de Bok.